środa, 14 sierpnia 2013

Tylko dyżur transplantologiczny... a może aż? cz.5

Witam ponownie,

Tak jak pytałam w komentarzach: "Czy wy mnie chcecie zapisać na śmierć?" :)) Dodaje tu już dzisiaj trzecią część! Uznałam że przekroczyliście 1000 wejść, dlatego to odpowiednia okazja no i Wasze prośby! Bardzo miło mi słuchać tych wszystkich słów, mam nadzieję, że kolejne części Was nie zawiodą :) Miłego czytania! :) 

Przy okazji zapraszam na:

Mój flickr: http://www.flickr.com/photos/100145089@N04/
Flickr Limonki: http://www.flickr.com/photos/100203759@N08/
Mój lekarski Tumblr: http://malenstwo-malacha.tumblr.com/



5.
Ala starała się unikać Maksa i po prostu o nim nie myśleć. Nie mogła pozwolić, żeby zaprzątał jej głowę. Spotkali się na obchodzie, postanowili pójść do małej pacjentki, dla której przywieźli nerkę. Podczas rozmowy Maks był wyjątkowo rozbawiony. Zastanawiała się czy nią ,czy po prostu ma dobry humor. Wychodząc z sali, Ala poczuła uderzenie zmęczenia.
- Marzę tylko o tym żeby spać. Spać, spać, spać…
Podeszli do windy, Maks stanął na przeciwko Ali.
- Czy to propozycja? – wiedział, że musi jakoś rozluźnić atmosferę, patrzył jej głęboko w oczy, w których po tych słowach zobaczył rozbawienie.
- Podobno nie wszyscy faceci są tacy sami. – skwitowała z uśmiechem na ustach. W tym momencie otworzyły się drzwi windy, oni odsunęli się od siebie. Pojawił się Jasiński.
- Dzień dobry panie ordynatorze! – powiedziała oficjalnie Alicja.
- Dzień dobry doktor Szymańska! – zawtórował jej. Weszli do windy, kiedy drzwi się zamknęły Maks stanął na przeciwko jej. Dzieliło ich dosłownie kilka centymetrów.
- Już myślałem, że pani doktor mnie unika – powiedział z uśmiechem, a jego ręka przejechała delikatnie po jej policzku.
- Ja? Eee – znowu ogarnęła ją fala „niemyślenia” – niee….
- To dobrze, skoro nie. Nie chciałbym, żeby mnie pani doktor mnie unikała, bo ja wtedy bardzo tęsknię, a jak tęsknię, to nie mogę dobrze wykonywać swoich obowiązków, a przecież dobro pacjentów leży pani doktor na sercu, prawda? – jego ręka delikatnie zjechała na jej biodro. Maks nachylił i się i czule musnął jej usta. W tym momencie drzwi od windy się otworzyły. Odskoczyli od siebie i wyszli na korytarz. Maks stanowczo objął ją ramieniem. Ala nie wiedziała czy go odepchnąć, czy nie… Miała mętlik w głowie.
- To ja lecę… Eeee…. Na SOR lecę. Pa!

Szybkim krokiem oddaliła się w kierunku SOR-u. Go coraz mniej bawiła ta sytuacja. Nie chciał zachowywać się jak idiota i latać za nią, bo za bardzo mu zależy. Wiedział, że musi coś z tym zrobić. Tylko co? 

14 komentarzy:

  1. Super :D Tylko szkoda, że takie krótkie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nas dzisiaj porozpieszczałaś, a mnie to już w ogóle. Przynajmniej czerpiemy korzyści z tej naszej znajomości xD. Pomimo, że znam fabułę trochę do przodu i tak czytam jeszcze raz za każdym razem, kiedy tu coś wstawiasz. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciii to miał być sekret siostra!:* Ja czerpię duuuuużo więcej! W końcu mogę komuś truć o lekarzach :D no i wiele innych przygód za nami i przed nami :)

      Usuń
  3. cudowneeee , czekam na kolejne części :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym zauważyć, że już jest JUTRO :d

    Świetna część! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahha! sprytne!:)

      ale jutro rano :P tak myślę :))


      ps. dziękuję znowu! :)

      Usuń
  5. Rano... Też pojęcie względne :D

    No ale nic - to ja czekam z utęsknieniem, ale... Cierpliwie :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację! :) Ode mnie rano zależy o której wstanę :P

      Już wstawiam:P

      Usuń