piątek, 28 lutego 2014

7. Mogę się troszkę przytulić?

Witam,

Przybywam z nową częścią. Jutro wracam do domu, czyli cały dzień w podróży. Postaram się coś napisać i wstawić wieczorem, ale nic nie obiecuję. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Dziękuję za te wszystkie komentarze. Uwierzcie to pomaga i mobilizuje!

Miłego czytania.

Buziaki!




7.

Zaczął mnie całować, jego rączki pozwalały sobie o wiele za dużo. Wiecie co jest najgorsze? Nie miałam ochoty powiedzieć „stop”. Twój błąd! ZNOWU! Jego ciepła dłoń wylądowała na moim biodrze i delikatnie przesuwała się do góry. Nagle odzyskałam moc myślenia. No brawo! Nareszcie! Oświeciło panią doktor. Złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie
- Była umowa. – spojrzałam na niego.
- Przecież nic nie robię…
- Maks, nie ściemniaj. – zabrałam jego rękę ze swojego ciała (jaka szkoda!!!!) na pościel. Delikatnie pomiział mnie nosem po policzku.
- Ala… - pocałował mnie w szyję, dlaczego znalazł mój czuły punkt! Tylko nie to! Jego ręka zaczęła znowu wędrować po moim ciele. O rany, może jednak się skuszę. Co za różnica? Jutro wracam do Warszawy, pewnie się z nim więcej się nie spotkam. O Jezu on jest taki cholernie seksowny! AAA ratunku! W końcu zrozumiałam fizykę – siły przyciągania działają jak cholera! Dobra dość!
- Maks! Nie… - zrobił minę szczeniaka, ooo słodziak. Nie daj sobą manipulować! Bądź twarda! Albo nie, bo to na ciebie i tak nie działa. Zarzucę doping, odpalę racę, może to ci pomoże, hm? Powstrzymać się przed Bogiem Seksu.
- To jest moja połówka, a to twoja. – wyznaczyłam mu granicę. Mu czy sobie? Nie czepiaj się!
- Ale jak to?! No nie, no proszę Cię!
- Nie ma, żadnego ale.
- Będę grzeczny! Położę grzecznie rączkę tu – położył mi ją na brzuch – troszkę się przytulę. No wiadomo buziakiem na dobranoc nie pogardzę i grzecznie pójdę spać. Słowo harcerza!
- Już widzę, to twoje „grzecznie pójdę spać”. Chyba, że…
- Zgadzam się na wszystko! – nie dał mi nawet dokończyć.
- Zakleję ci łapki taśmą. – byłam dumna ze swojego pozytywna. Patrzcie jaka kreatywna Alicja!
- Nie no, nie… No Aluś…
- Bez dyskusji. – odwróciłam się plecami do niego. Alicja nie sądziłam, że potrafisz być taka stanowcza. Zaskoczyłaś mnie!
Nagle poczułam, że się przysuwa, ale nie zareagowałam. Przecież nic się nie dzieje.

5 minut później…

Leży już za mną. Dosłownie. Czuję jego ciało za sobą. CAŁE! Ale jest grzeczny, prawda? Nieważne, że doprowadza mnie do szaleństwa.

2 minuty później…

Czuję jego rękę na swoim boku. Co on sobie do jasnej cholery wyobraża?! Chociaż…To całkiem przyjemne. No dobra przymknę oko. I już poszło się… Stanowcza Alicja odeszła w zapomnienie. Bardzo zabawne. No ubawiłam się po pachy.

3 minuty później…

Ale tego już za wiele! Ale ma tempo! Już mi wkłada rękę pod koszulkę. Ciekawe co będzie za chwilę. Może chociaż raz. RAZ mnie posłuchaj i zwróć mu uwagę. Proszę. No skoro tak ładnie prosisz. Przekonałaś mnie.
- Maks. Zabierz rękę spod mojej koszulki. – poczułam, że się uśmiechnął co doszczętnie wyprowadziło mnie z równowagi.
- Ale mamy problem skarbie, bo to moja koszulka. – z tym zdaniem jego ręka zrobiła się jeszcze odważniejsza. Bezczelny! To że z nim sypiam. No może nie do końca. To nie oznacza, że może sobie pozwalać! Mam racje? No oczywiście, że tak.
- To w takim razie zabieraj tą łapę spod swojej, tymczasowo mojej koszulki! – a to się nazywa rozwścieczona, doprowadzona do furii Ala. O w mordę. Maks! KRYJ SIĘ!
- Co ty się tak spinasz bejb? – on normalnie sobie ze mnie kpi! Trzymajcie mnie! – Jesteśmy dorośli, więc o co tyle hałasu, hm? I nie udawaj, że tego nie chcesz.  – przejechał palcem po moim boku. Cholera. Skąd on wie, że chcę?
- Nie chcesz sexu ze mną. Rozumiem. Chociaż nie. Wróć nie rozumiem, ale szanuję. Nie każ mi cię nie dotykać. Bądź człowiekiem. Hm?
- Maksiu, Maksiu, Maksiu. Jeszcze musisz się wiele nauczyć. Ty prosisz kobietę, żeby była człowiekiem? Przecież to totalna abstrakcja. – zaczęłam się śmiać. Odwróciłam się tyłem do niego. Poczułam jego ciepło za sobą, westchnęłam i już chciałam coś powiedzieć.
- To jak mogę się troszkę przytulić? Ale tak tylko troszeczkę.
Rozczulił mnie. Serio. Moje sukowate serce. Tylko żeby nie było. Dla pacjentów jestem kochana i miła, ale dla facetów… Nie. Z nimi trzeba krótko! Szkoda, że tylko tak gadasz, bo w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Oj tam, oj tam.
- No możesz… - uśmiechnęłam się, jak poczułam jego rękę, która obejmowała mnie w pasie. Już chciałam ogłosić zwycięstwo, wbić flagę na szczycie, odpalić fajerwerki i otworzyć szampana, a tu DUPA. Czuję, jak zaczyna całować mnie po szyji.
- MAKS! CZY TY ROZUMIESZ CO DO CIEBIE MÓWIĘ?! Czy mam mówić drukowanymi literami?! PRZESTAŃ MNIE TU ŚLINIĆ I KŁADŹ SIĘ SPAĆ!
- Jaka pani drażliwa. No i dobra. Nie to nie. Dobranoc. – odwrócił się. Położyłam się wkurzona. Chyba miałaś… eee… Co miałam? No racje miałaś. Chyba. O tak! O tak! No, no, no pani doktor Alicja Szymańska przyznała MI racje. Wcale się nie przejmuj, że jesteśmy tymi samymi osobami. Teraz to ty ironizujesz. Zachowujesz się bardzo niedojrzale. Zaraz pójdziesz na karnego jeżyka i nie będzie dobranocki. Głupieje. Zdecydowanie.
- Przepraszam – poczułem delikatne mizianie po plecach – Już będę grzeczny.
Znowu się we mnie wtulił. Tym razem faktycznie grzecznie zasnął. Szczerze? To było całkiem miłe uczucie. I tym sposobem przespałam się z nim. MOJE KOSZMARY SIĘ ZIŚCIŁY! AAAA! 

czwartek, 27 lutego 2014

6. (Nie)grzeczne zabawy

Witam,

Przepraszam Was, za tak długą przerwę, ale moja wena i chęć opadła. Po prostu. Nie mogłam się zmotywować. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Mam mieszane uczucia, ale było mi głupio, że nic nie wstawiam. Opinie mile widziane :) 

Miłego czytania.

Buziaki!




6.

Całowaliśmy się zachłannie na hotelowym korytarzu i nic, nawet czarna magia czy inne demony nie mogły nas od siebie odciągnąć. Jego ręce błądziły po mojej skórze, a moje zachłannie poznawały każdy skrawek jego seksownego ciała. A było co macać, oj było! Takiego tyłeczka to ja dawno nie widziałam! Nie mówiąc już o dotykaniu!
- Do mnie czy do ciebie? – o rany, rany! Co ja mam teraz zrobić?! No i masz babo placek! Wiesz co masz zrobić teraz?! POŻEGNAĆ SIĘ! Przeliterować Ci to? P – O – Ż – E… Dobra skończ! Rozumiem. Nie jestem blondynką, jasne? A teraz z czym masz problem? Odsuwasz się i mówisz „PA!”. To aż takie trudne?! Nie ogarniasz mała? Przestań wszystko ironizować i daj mi się skupić na NIM. W tym całym zamieszaniu sama ze sobą, zapomniałam odpowiedzieć Maksowi na pytanie. Jego usta całowały teraz moją szyję, więc miałam pole do popisu. Mogłam zacząć mój monolog.
- Do Ciebie. – Już skończyłaś? O rzesz w mordę, ale ty się rozpędziłaś. Alicja nie tak dużo informacji na raz, bo może nie zakodować. Poetką to ty nie zostaniesz… Na szczęście. Maks się uśmiechnął i przemieściliśmy się, nie wiem jakim cudem, pod jego pokoju. Ani na moment nie przestał mnie całować. Weszliśmy, o ile można to tak nazwać, do środka, nogą zamknął drzwi i przyparł mnie do nich.

***

Mam Cię mała! Teraz już mi się tak łatwo nie wywiniesz! Wiecie podziwianie na odległość jest fajne, ale pozwiedzać sobie… Mmmm to jest dopiero to! Pani doktor ulega mi, mięknie pod moim dotykiem. Czuję to.  Jakie ona ma cudowne ciało, usta. IDEAŁ! Mój wewnętrzny chłopczyk cieszy się jak za pierwszy razem. Od dawna nie reagowałem tak na kobiety. Muszę zobaczyć jak wygląda bez tej sukienki! Cholera, ale mnie ta kobieta podnieca. Rozpiąłem zamek, już chciałem ją zsunąć. Cieszyłem się jak dziecko w Święta, podczas rozpakowywania prezentu.
- Maks… - spojrzałem w jej piękne oczy.
- Tak?
- Ja… Nie mogę. - nie bardzo rozumiałem całą tą sytuację.
- My się nie znamy, ja nie mogę iść z tobą do łóżka. Jak dla mnie to za wcześnie. Przepraszam.
Przepraszam?! Dziewczyno! Nie teraz! Ja tu przedłużam chwilę, napaliłem się, a ta mi mówi, że ona nie może. AAA! Jak ja mam ją teraz przekonać?! Idioto! Jak kobieta mówi „nie”, to znaczy nie. Zamknij się! To ja jestem w takim stanie pozostawiony na pastwę losu, a nie ty. Ja i mój kumpel ogłaszamy stan alarmowy. Alicja! Ala! Aluś… Proszę nie rób mi tego. Dobra ochłoń. Oddychaj głęboko. Przecież to nie jest zwykła laska, to jest doktor Szymańska. You know what I mean. Nagle zobaczyłem, że wstaje. Złapałem ją za rękę.
- Gdzie idziesz?
- Do siebie. – Nie możesz jej teraz wyjść! Nie drzyj mordy! Wiem, co mam robić, jasne?!
- Ala zostań.
- Maks, ale po co?
- Czy ty myślisz, że mi zależy tylko na jednym?! – bo zależy… EJ bez jaj! Nie tylko na jednym. No dobra… Może trochę, ale z nią jest inaczej!
- To na jakich zasadach mam zostać? – Zasady są po to, żeby je łamać. STOP! Przestań! Zluzuj banana ciołku. No właśnie z tym niewielki problem mam.
- Grzecznie się położymy spać. – uśmiechnąłem się do niej. HA HA HA! Maks weź się czasami posłuchaj, przecież to brzmi żałośnie. Coś w stylu: złapiemy się za rączki i będziemy sobie hasać po łące, jak jednorożce. Rzygam tęczą. Weź skończ! Czy ktoś cię tu pyta o zdanie? Nie to wyp… Wyjdź.
- Jakoś ci nie wierzę – spojrzała na mnie z uśmieszkiem. I tak to z Wami, kobietami właśnie jest. Powiesz „chodź mała, a pokażę Ci niegrzeczne zabawy”, widzicie jakiej ładnej przenośni użyłem, a mogłem od razu dowalić sex. Powiedzą, że jesteś prostak, a jak powiesz: „pójdziemy grzecznie spać”. To myślą, że ściemniasz. Kobiety… Wujek dobra rada albo może dobry radek radzi: NIE PRÓBUJCIE ZROZUMIEĆ KOBIET POD ŻADNYM POZOREM. NIGDY! A jeżeli przyjdzie ci taki głupi pomysł do głowy, to rada nr 2 NAPIJ SIĘ.
- Mała naprawdę. No chyba, że kąpiel w miłym towarzystwie. Wiesz, wtedy to nie jest seks. – widziałam, że patrzy na mnie jak na idiotę. Again. – Tylko wodny seks. Żartuję! – uśmiechnąłem się. Patrzyła na mnie badawczo.
- Nie mam piżamki...
- No to dam Ci swoją koszulkę, no zawsze zostaje opcja bez niczego. – zobaczyłem jej wzrok – To zostańmy przy tej koszulce. – Wstałem i podszedłem do niej.
- Nie daj się prosić… - położyłem ręce na jej biodrach – To jak?
- No dobra. – ooo tak! I kto spędzi noc z najlepszą laską? No kto?! Boski Maks! Jak spanie obok siebie nazywasz „spędzeniem nocy” to pozdro 600. Ej ziomalu nie ironizuj, dobra? Dojrzałem. Po prostu. Taa, ty dojrzałeś?! HA HA HA! Lepsza taka opcja niż żadna, nie? Skończ, ok.? Daj mi się w spokoju zająć kobietą w moim pokoju. Spadaj na drzewo prostować banany
Delikatnie dotknąłem jej policzka i pocałowałem ją. Odwzajemniła mój pocałunek. Tym razem nie były to namiętne pocałunki, a do takich jestem przyzwyczajone, tylko czułe. To było dziwne. Nie sądziłem, że tak potrafię. A jednak. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
- To jak dasz mi tą koszulkę? – uśmiechnęła się. Niechętnie ją puściłem i podałem jej. Chyba najmniejsza jaką miałem. No co? W końcu jestem facetem! Dajcie chociaż popatrzeć! Zniknęła w łazience. Usłyszałem szum wody. Inny był plan. Mieliśmy być tam razem. Chociaż z drugiej strony. Całą noc z NIĄ. Szczerze? Nie sądziłem, że tak potrafisz. Wiesz, że ja też nie. I znowu gadam sam ze sobą. Chyba muszę zacząć się leczyć! Rozebrałem się do bokserek. Na to musi zareagować! Położyłem się na łóżku i czekałem.

***

Faktycznie, 10 kilometrów musisz iść do swojego pokoju, prawda? Nie no, bo po co masz tam spać. Można przecież przespać się z obcym, podkreślam OBCYM facetem. Przecież z nim nie spałam! O co ci chodzi? Dlaczego się mnie wiecznie czepiasz? Twierdzisz, że wytrzymasz? HA HA HA! Dobry żart. Wyostrzył ci się. Jak między wami do niczego nie dojdzie, to jestem normalnie królowa Bona i Neil Armstrong w jednym. Jakie kreatywne połączenie. Nie burz się tak! Wykąpałam się, założyłam jego koszulkę. Jakaś taka mała. Zaczęłam ją naciągać. I tak zaraz się jej pozbędziesz. Przewróciłam oczami. Ty, a może Maks ma coś w sobie z Grey’a. Na pewno by cię za to ukarał! Ach, zapomniałam! Ty się nie przejmujesz tym, że go nie znasz. Pani odważna się znalazła! Mam cię dość! Wyszłam z łazienki i mnie wryło. Leżał tam w samych, do cholery jasnej strasznie opiętych bokserkach! Jestem twarda, jestem twarda, dam radę! Ale jak i on musi być twardy. O rajuśku! W co ja się wpakowałam?! Usiadłam na łóżku. Przejechał palcem po moim udzie, a ja aż zadrżałam. Ten gościu doprowadza mnie do szaleństwa. Przeciągnął mnie tak, że leżałam na łóżku. Totalnie się mu poddałam i to był błąd! To nie miało się tak skończyć… 

niedziela, 23 lutego 2014

5. Maks ma zajebisty tyłek

Witam,

W zasadzie powinnam spać, ale specjalnie dla Kori, Oli i Gabrysi spięłam swoje cztery litery i w godzinę napisałam kolejną część. Wątpię, że to będzie cudo, które Was powali na kolana. Dziewczęta, obiecałam i napisałam! O tej porze, nawet całkiem szybko poszło. Dobrze, że mnie zmotywowałyście, bo dzisiaj napisałam tylko jedno słowo przez cały dzień. Nie truję dłużej. Napiszcie co uważacie, będzie miło. Nie wiem, może za ostro. Krytyka także mile widziana.

Miłego czytania.

Buziaki!





5.

Założyłem czarny garnitur i białą koszulę. Jak ja nie lubię takich strojów. Czuję się jak pajac! Może jeszcze zarzućcie rower na jednym kółku i wióra do cyrku. Ale czego nie robi się dla kobiet? Co brak sexu robi z człowiekiem? Zaczynam zachowywać się jak ciepłe kluchy. I tak też wyglądasz. Co?! Śmieje się sam z siebie. Serio? Żenua… Skończ przeżywać jak mrówka prezerwatywę, weź się w garść i do dzieła! Poprawiłem się, popsikałem, wypukałem usta. Spojrzałem w lustro. Zacząłem strzelać miny. Nie no! Jest zajebiście! Wróć! W czym ty nie wyglądasz zajebiście. Puściłem oczko, zgarnąłem po drodze telefon i już miałem wychodzić, ale… No tak gumki! Zapomniałem. Ale by było! Wróciłem się, schowałem je i wyszedłem. Jest książę, rumak w progach startowych, tylko księżniczkę gdzieś wcięło. Uśmiechnąłem się i zapukałem do pokoju Alicji. Słuchajcie, serio spodziewałem się wszystkiego i myślałem, że jestem przygotowany na wszystko, ale to co zobaczyłem… Eee… Zbiło mnie z pantałyku! Stała przede mną najsexowniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek widziałem, a uwierzcie mi, widziałem dużo. Miała na sobie czarną do kolan, obcisłą sukienkę, wysokie czerwone szpilki. Mówiłem już Wam, że dwa razy bardziej podobają mi się kobiety na szpilkach. Byłem w niebie, chociaż wolałem ją zbałamucić i pozwiedzać z nią piekło. Czerwona, gorąco lawa pożądania zalałaby nas od środka… STOP! Leżeć! Wziąłem dwa głębokie oddechy.
- A ty co języka w gębie zapomniałeś? – zaśmiała się – Jak to jest, facet taki jak ty zakłada garniak i zaraz trudniej myślicie. Uciska wam coś?
Ta laska ze mnie kpi. Czy ona wie do kogo to mówi?! Przez nią prawie eksplodowałem, a ona z takim tekstem. Tss… Jeszcze będzie błagać. Uśmiechnąłem się niegrzecznie na samą myśl.

***

Ale mu dokopałam! Brawo Ala! Kto jest górą, no kto?! Nie martw się… Długo to nie potrwa. W łóżku i tak będziesz na dole. Nawet ty przeciwko mnie! Ej wróć. Przecież to ja, czyli co sama przeciwko sobie? Boże… Nawet brzmi absurdalnie! Nieważne. Maks ma zajebisty tyłek! Czemu ja wcześniej tego nie zauważyłam?! Zauważyłam też, że ma długie palce, co oznacza, że ma… Ala! Co się z Tobą do cholery dzieje?! Nie znasz tego faceta! I nawet nie próbuj go poznawać dogłębnie! Daj sobie czas. Po dwóch dniach wskoczysz mu do łóżka?! Wcale nie! On może wskoczyć do mojego. Uśmiechnęłam się. Wygląda na wysportowanego. Pewnie ma umięśnioną klatę i ogólnie ciało… Jak grochem o ścianę… Z kim ja rozmawiam?! W tym tkwi największy problem… Sama ze sobą. Weszliśmy na bankiet. Mmmm ile facetów! Przed chwilą chciałaś zaciągnąć Kellera do łóżka! Już ci przeszło? Zachowujesz się jak… Nie kończ! Nawet nie próbuj! Nie dramatyzuj. To już nawet popatrzeć nie mogę?! Krzywdzę Maksa czy kogoś innego? Nie. Spojrzałam na niego. Gapił się na mnie jakby chciał mnie wziąć tu i teraz na stole. Zaczęliśmy mierzyć się wzrokiem. Napięcie wzrosło. Wszędzie! Dosłownie. Może to nie byłby głupi pomysł? Na pewno niezapomniane przeżycie i kosmiczne doznanie, jakie obiecał mnie ten przystojniak. Ok, Ala już wystarczy. Ogarnij się tak?
- Zaraz wrócę. – dotknął mojej ręki, a mnie przeszedł prąd i przypomniała mi się reklama „Płynę do ciebie światłowodem”. Nie wiem co to ma wspólnego z tym bogiem sexu, ale ostatnio często sama siebie nie rozumiem. Poszłam do łazienki i zobaczyłam, że stoi odwrócony. Nie wiedziałam, że rozmawia przez telefon. Podeszłam i usłyszałam kawałek jego rozmowy.
- No stary mówię ci! Taka zajebista laska, że sobie nie wyobrażasz. W dodatku pani chirurg, żeby nie było, że jakaś pusta, blond laluna. Czuję, że w nocy będzie się działo. Ona? Mi? Chyba żartujesz! Je mi z ręki. Na początku próbowała udawać niezależną, ale szybko skończyła. Sama prawie wskoczyła mi do łóżka. Szczerze… Wcale jej się nie dziwę. Nie ona pierwsza. Dobra. No jasne. Ja też muszę zobaczyć, gdzie ona jest.
Weszłam szybko do łazienki, żeby mnie nie zobaczył palant jeden. Idiota! Dupek! Jak mogłam być taka głupia! Oooo nie! Już ja mu pokażę. Alicja Szymańska nikomu nie wskakuje do łóżka. Pożałuje! Wyszłam. Wzięłam szampana i zaczęłam powoli sączyć. Tss powoli. Wzrok masz jakbyś chciała wymordować pół sali. Eee tam pół sali, wystarczy, że jednego gnojka. Zadufany w sobie pajac! Podszedł do mnie jakiś koleś. Kolejny. Zaraz go spławię. Albo nie. Właśnie zbliża się do nas Maks.
- No coś ty? Naprawdę? Często bywasz w Warszawie? – spojrzałam na mojego nowego, przystojnego towarzysza Igora. Keller podszedł spojrzał zdezorientowany.
- Ala?
- Tak? – byłam naprawdę bardzo opanowana, jak na wewnętrzny huragan, który we mnie grasował.
- Idziemy do stolika?
- Nie widzisz, że rozmawiam. Niani potrzebujesz? Zły adres chłopczyku. – Igor uśmiechnął się, bawiło go, jak spławiłam Maksa. Szczerze? Może potrafię być suką, ale było mi go żal. Musisz być twarda! Zasłużył sobie na to. Poszedł. Rozmawiałam jeszcze z moim nowym adoratorem jakiś czas. Wiało nudą. Serio. Nudny jak flaki z olejem! Później zaczęliśmy tańczyć. Podszedł Keller.
- Odbijany. – chciałam zareagować, ale mój nowy rycerz na białym koniu oddał mnie szybciej niż zdążyłam cokolwiek zrobić. Chyba się go bał. Nawet nie patrzyłam na tego dupka. Trzymałam dystans.
- A pani co za muchy w nosie ma? Jeszcze w dodatku w jakieś romanse się wdaje. – czy ja się nie przesłyszałam?!
- Czy ty masz czelność mieć do mnie jakieś pretensje?! – byłam oburzona.
- Przychodzisz ze mną, a potem spławiasz mnie przy jakimś fagasie. – odepchnęłam go.
- Oj przepraszam, nie wiedziałam, że jestem twoją własnością!
- Nie dramatyzuj kobieto, dobrze?!
- Palant! – poszłam zdenerwowana w stronę pokoju. Odechciało mi się tego całego w dupę kopaną bankietu!
Nagle znalazł się przy mnie on. Nawet na niego nie spojrzałam. Szukałam karty do pokoju, ale ze zdenerwowanie wszystko leciało mi z rąk. Tym sposobem cała torebka i jej zawartość wylądowała na podłodze. Jeszcze tego mi brakowało. Zaczęłam zbierać. Maks klęknął przy mnie i próbował mi pomóc.
- Sama sobie poradzę. – warknęłam do niego. Wstałam.
- Dlaczego ty to zrobiłaś?! Wiesz, jak ja się czułem? Jak idiota!
- Bo nim jesteś! A wiesz jak ja się czułam?!
- Jak? Przecież nawet nie zdążyłem nic zrobić.
- Czekaj, czekaj jak to szło? „Na początku próbowała udawać niezależną, ale szybko skończyła. Sama prawie wskoczyła mi do łóżka.” – spojrzałam na niego. Jak dobrze, że ja nie miałam żadnego pistoletu przy sobie. Kulka w łeb jak nic. Znowu zaczęłam się szarpać z drzwiami.
- Słyszałaś? – dodał zaskoczony.
- No eureka! Nie byłeś zbyt dyskretny! – Cholerne drzwi!
- To nie miało tak być…
- No wiem! Miałam tego nie usłyszeć. A tu psikus! Proszę, jednak usłyszałam. No i nici. Zostaje rączka.
- Ala – złapał mnie za łokieć
- Zostaw mnie! Nie dotykaj mnie! – wysyczałam. Nagle poczułam jak ktoś mnie stanowczo odwraca.
- Nie zostawię! – wpił się w moje usta, a ja nawet nie wiem kiedy, zaczęłam odwzajemniać. Jego ręce wylądowały na mojej talii, ale nie na długo. Zaczęły wędrować niżej. Zaraz czułam jego silną dłoń na moim pośladku. Błądziłam dłońmi po jego plecach. Ani troszkę nie przeszkadzało nam, że znajdujemy się w holu. Domyślałam się, że dobrze całuje, ale żeby aż tak?! PRZESADA! Nasze języki znalazły wspólny rytm, ale dłonie chciały więcej dużo więcej… Zaczęła odzywać się moja „wewnętrzna moralizatorka”. Ala powiedz stop! Teraz! Zaraz będzie za późno! Zamknij się w końcu! Pragnę tego faceta tu i teraz!

sobota, 22 lutego 2014

4. El natural

Witam,

Obiecana część! Idzie mi to pisanie jak burza! Chyba pierwszy raz w życiu! Jeszcze widzę Was pozytywny odzew! Czego chcieć więcej?

Miłego czytania.


Buziaki! 




4.

Wstałam, jak gdyby nigdy nic. Poranna toaleta zaliczona. Zrobiłam koczka, wskoczyłam w dresik, bo i tak dzisiaj wieczorem ma być bankiet. Tak czy inaczej nie zamierzam się stroić na śniadanie. Nie dam się zwariować. Na głowę jeszcze nie upadłam. Zero makijażu. El natural! Wzięłam telefon i zamknęłam drzwi. Cofnęłam się i napatoczyłam się na… To dopiero niespodzianka! No nie zgadniecie kogo. Maksa Kellera. Zaskok?
- Cześć piękna! – uśmiechnął się jak ci faceci w reklamach past do zębów. Spojrzałam na niego z politowaniem. Mam nadzieję, że wyczuł.
- Z konia spadłeś? Kiedy ty sobie odpuścisz? Twoje gierki na mnie nie działają, kochanie. – puściłam mu oczko i wyminęłam go. Maks Keller, gdybym jeszcze nie wspominała jest sprinterem, zaraz był z powrotem przy mnie.
- Zrobiłaś coś z włosami? Wiem! Zmieniłaś upięcie? Albo nie… Tak wiem! To na pewno makijaż. Makijaż? No oczywiście, że makijaż! Wiedziałem! – patrzyłam na niego jak na idiotę, czyt. jak zawsze. Próbował mi zaimponować.
- Trzy razy nie, nie przechodzisz dalej. Chcesz wiedzieć co zrobiłam? Właśnie nic. NULL. NOTHING. Zero makijażu. Może następnym razem ci pójdzie lepiej. – znowu puściłam mu oczko – Trening czyni mistrza!

***

Ta laska mnie wodzi za nos! Ej nie no spoko. Faktycznie jest ładna. Dobra bardzo ładna. Nie no okej WYJĄTKOWO ŁADNA, ale bez przesady. No są jakieś granice. Wygląd to nie wszystko, no nie? Dobra zaczynam gadać, jak potłuczony, co najmniej. Przysiadłem się do niej.
- Bułeczkę? – przylepiłem głupkowaty uśmieszek.
- Weź spadaj! – zaczęła się śmiać. Reszta śniadania minęła przy miłej rozmowie. Kolejny niepodważalny fakt: bez makijażu jest chyba jeszcze ładniejsza! EWENEMENT, nie dziewczyna. Wiecie jak to zwykle bywa. „Za dnia pięknością w nocy zaś szkaradą.”. Dziewczęta nie martwcie się, każda potwora znajdzie swego amatora. Ta naprzeciwko chyba już znalazła. Wyrwała najlepsze ciacho w mieście. Tylko nie wiem, czy ona zdaje sobie z tego sprawę. Uświadomimy ją. Spokojna wasza rozczochrana.
- Mam jeszcze jeden artykuł. – widziałem jej podejrzliwy wzrok – Naprawdę jest ciekawy! I naprawdę go mam. – zaśmiałem się.
- Może wpadnę z nim do ciebie po śniadaniu, hm? – rzuciłem mimochodem, szczerze byłem przekonany, że powie znowu „nie”. Ten typ tak ma.
- Ok. – „OK”? Czy ja się przesłyszałem?! Muszę się uszczypnąć! Auu, nie tak mocno. Nie wierzę. O rzesz w mordę! Zjedliśmy w końcu śniadanie. Wleciałem szybko do pokoju. Pierwsze co zrobiłem, to oczywiście umyłem zęby. Szoruję, pucuję ile wlezie. Psik, psik dezodorantem, woda toaletowa. Spojrzałem w lustro. Już miałem wychodzić. A niech stracę! Szybko wypukałem usta płynem „Listerine”. Wziąłem laptopa i za chwilę byłem u Ali.

***

Usłyszałam pukanie. Wpuściłam absztyfikanta do środka. Znowu tak cudownie pachniał. Zaciągnęłam się tym zapachem. I zanuciłam sobie w głowie „Jaram się tobą, jak palacze Holandią”. Żeby nie było, nikt tu się nie zakochał, okej?! A to że znam dużo piosenek, a tu ten tekst idealnie pasuje. Zresztą nieważne. Czemu ja Wam się tłumaczę?! Usiadł sobie na moim łóżku, a raczej się na nim rozwalił. Poprawił sobie poduszkę oparł się o nią i poklepał miejsce koło siebie.
- Czy ty za swobodnie się tu nie czujesz? – spojrzałam na niego.
- Oj Aliszia! Chodź, a nie marudzisz. – uśmiechnął się, ma powalający uśmiech. SERIO! Kręcąc z niedowierzaniem głową usiadłam koło niego. Zaczęliśmy czytać artykuł. Faktycznie. Był ciekawy. Szczerze, to myślałam, że ściemnia z tą publikacją. Przeczytaliśmy. I co teraz? Oboje siedzieliśmy w dresach, byliśmy bez skarpetek. Zapatrzyłam się w jeden, nieokreślony punkt. Nagle poczułam jak stopa Maksa, pyrga moją. Spojrzałam na niego, a on patrzył na mnie z tym rozbrajającym uśmiechem.
- Weź! Głupek! – walnęłam go w nogę i wstałam. Zaczęłam się śmiać.
- Ej! Wracaj tu! Przecież nic nie zrobiłem!
- Twoja stopa napastowała moją stopę! I ty to nazywasz niczym?! To jest pogwałcenie jej praw! Zgłoszę to! Zobaczysz! Wyrok w zawiasach murowany! – zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Wariatka! – odstawił laptopa i zaczął iść w moim kierunku.
- Nie zbliżaj się! – nie słuchał był naprawdę blisko – Maks! Mówię poważnie! – nie mogłam powstrzymać śmiechu. Byłam na przegranej pozycji, nawet nie miałam, gdzie uciec. Teraz pytanie. Czy chciałam uciekać? Załóżmy, że oczywiście. Położył mi ręce na biodra. Jakie ciepłe… Przestań! Skup się! Delikatnie przyparł mnie do ściany.
- Maks…
- Tak? – o Jezu, Jezu… Ratunku! Albo nie! Albo tak! AAAAAAA! Maksa usta zbliżają się do moich. Jego są idealne w każdym calu. Kuszą samym kształtem, a jak muszą smakować. Alka przestań! Ile ty masz lat?! Znasz go dzień! Co się z tobą dzieje?! A może jednak… Tylko raz! Nie! Cholera! Dobra STOP! Wystarczy! Opanowanie. Wróć do liczenia. Wdech, wydech. 1…2…3…
- Wiesz… Bo jest taka sprawa. Bankiet… Właśnie Bankiet! – delikatnie go odepchnęłam – Bardzo fajnie, że wpadłeś. Ten artykuł bardzo ciekawy! Serio, ale wiesz make-up, kiecki, szpilki, depilacje tu i tam. Eee zresztą nieważne. No, więc wiesz.. czas leci, płynie, ucieka… - stałam koło drzwi – No! To pa! – spojrzał na mnie błagalnym, tęsknym spojrzeniem, ale posłusznie wyszedł. Opadłam na łóżko. O KUŹWA! CO JA DO JASNEJ CHOLERY WYPRAWIAM?! ALICJA OGARNIJ SIĘ!  

piątek, 21 lutego 2014

3. Nie obiecuj sobie zbyt wiele

Witam,

Dziękuję za wszystkie miłe słowa! Naprawdę warto dla Was pisać! Chociaż muszę się przyznać, że to opowiadanie wyjątkowo łatwo i przyjemnie się piszę.

Miłego czytania.

Buziaki!



3.

Mam ją! Widzę, że nie może powstrzymać śmiechu. Po tak krótkim czasie, a ona już mi je z ręki. I kto jest mistrzem?! No kto?! No MAKS KELLER!!! Oh jeah, oh jeah. Dobra, jak już odtańczyłem swój taniec zajebistości, to wróćmy do Ali.
- To jak? Księżniczka da się porwać? Obiecuję niezapomniane emocje, wrażenia i wspomnienia. Będzie to jak podróż w nieznane! Kosmiczne uniesienia i doznania. – czarująco się uśmiechnąłem. Pierwszy raz usłyszałem jej śmiech. Poczułem coś dziwnego, tam gdzieś w środku… Eee to pewnie niestrawność.
- Kwiatek odhaczony, powróciliśmy do tytułów, a więc PAZIU ze względu na moją niewiedzę, zgodzę się tym razem także ci towarzyszyć. ALE nie wyobrażaj sobie za dużo. – podkreśliła. Jasne, jasne i tak będziesz moja księżniczko. Zgiąłem się w pół.
- Sługa uniżony. – nieraz facet musi zrobić z siebie idiotę, żeby osiągnąć zamierzony cel. Jak to mówią: cel uświęca środki. Wyszliśmy z pokoju. Poszliśmy na sympozjum. Miło nam się rozmawiało, ale ja nie zaprzestawałem moich sztuczek uwodzenia, a po tylu latach trochę ich mam. Nie patrzcie tak na mnie. Z takim wyglądem?! Mam się marnować! Doszliśmy w końcu na miejsce. Uwielbiam swój zawód, ale szczerze mówiąc nie chciało mi się tam siedzieć! Zajęliśmy miejsca koło siebie i zaczęło się. Po godzinie myślałem, że jajko zniosę! Ile można pieprzyć na temat jelita?! Ej, żeby nie było nie jestem ignorantem i kiepskim specjalistą, jasne?! Tylko po coś te studia kończyłem, a nie oni najpierw mi tłumaczą z czego jest zbudowane… Standardowo. Zawsze tak jest. Nachyliłem się do Ali i szepnąłem do jej ucha.
- Zwijamy się? – spojrzała na mnie z miną „zmień dilera albo bierz połowę” – No nie mów, że cię to interesuje. No chodź. – uśmiechnąłem się. Nie była do końca pewna.
- W przerwie – powiedziała stanowczo i dalej słuchała. Ooo tak! Punkt dla mnie! Zerkałem na nią co chwilę, aż w końcu nadeszła wybłagana przeze mnie przerwa. Wyszliśmy z sali. Na początku znowu zaczęła się spierać „Ale tak nie można! Nie wypada!”. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę szatni. Zabrałem nasze kurtki i prawie ją w nią wcisnąłem. Wyszliśmy przed budynek.
- I co teraz panie przewodniku? – spojrzała na mnie jak na idiotę. Myśl, myśl Maks.
- Eee tam. – wskazałem ręką - No nie patrz tak na mnie. Chodź. – chciałem ją chwycić za dłoń.
- Rączki przy sobie! – poszliśmy. Szliśmy sobie po Pradze, nieraz zdarzyło się przebiegać nam na mrugającym świetle. Ktoś mógłby pomyśleć, że to nawet romantyczne, ale spokojnie to jest zaplanowana krok po kroku gra.
- Loda? – uśmiechnąłem się niegrzecznie, kiedy stanęliśmy przy budce. Ala zrobiła zaskoczoną minę. Widziałem, że pierwszy raz nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Na patyku? – zacząłem się śmiać, jak zobaczyłem jej rzedniejącą minę – No nie! Pani doktor nie spodziewałem się, że może mieć Pani takie zbereźne myśli! Nieładnie! – udawałem oburzenie. Ach te kobiety. Niby takie grzeczne, sex dopiero po ślubie, a tu proszę. Tak łatwo je można podpuścić. Widziałem rumieniec na jej twarzy, kiedy podałem jej loda. Szliśmy właśnie przez most Karola. Stanęliśmy na środku. Kurde! Ale tu pięknie! Zaniemówiłem. 


Staliśmy na nim w ciszy. Spojrzałem na Alę. Znowu coś mnie zakuło wewnątrz, ale zlekceważyłem to… Jak zwykle. Alicja opierała się o barierkę. Podszedłem i stanąłem obok.
- I jak? Robi wrażenie, co?
- Jest… pięknie. – Postaliśmy jeszcze chwilę. Poprosiłem panią, która koło nas przechodziła o zdjęcie. I oto tym sposobem, mam zdjęcie  z tą piękną damą. Chodziliśmy tak do końca dnia. Wieczorem wróciliśmy do hotelu. Nadszedł czas pożegnania. No to siup! Pomyślałem sobie. Staliśmy naprawdę blisko siebie, jeden mały ruch. Patrzyłem na nią i nic. Blokada. Nie potrafiłem. W takiej sytuacji na co dzień, przyciągam laskę do siebie i koniec końców, lądujemy u mnie albo u niej. Tym razem było inaczej. Niezręczna cisza, która dłużyła się w nieskończoność.
- To idę. – uśmiechnęła się, otworzyła drzwi i zniknęła za nimi. TY IDIOTO! SZLAK!!!! Potarłem głowę. Miałeś ją na wyciągnięcie ręki!!! Nagle drzwi się otworzyły.
- Zapomniałabym. – podeszła do mnie i dała mi buziaka w policzek – Dziękuję. – uśmiechnęła się i z powrotem weszła do pokoju. Wryło mnie w ziemię. Dosłownie. Co ta dziewczyna ze mną wyprawia?! Ogarnij się Maks! Wszedłem do pokoju i od razu poszedłem pod prysznic. Musiałem ochłonąć! Położyłem się, otworzyłem laptopa i zobaczyłem maila od NIEJ.


czwartek, 20 lutego 2014

2. Zgubiłeś się chłopczyku?

Witam! 

Bardzo miło czytać wszystkie Wasze komentarze :) Mam nadzieję, że Was nie zawiodę kolejnymi częściami :) A teraz nowa część dla Was :) Napiszcie, czy podoba Wam się taka wersja opowiadania :) 

Buziaki! 


2.

Wyszłam z wanny, założyłam moją piżamkę i wskoczyłam do łóżka. Jak miło, błogo. Tylko gdzie mój telefon? Zrobiłam dziwną minę, coś w stylu „próbuję myśleć, ale mi to nie wychodzi”. Cholera! W torebce. Co oznacza tylko jedno. Musisz wyjść z ciepłego azylu, na teren wroga czyt. zimna podłoga. Oj Alicja kiedyś głowę zgubisz… Jakie ja mam dzisiaj świetne rady! Chyba zacznę pisać poradnik. Ostatnio stałam się strasznie ironiczna. Pokręciłam głową. Ojej jak zimno. Szybko podreptałam do torebki i z powrotem prawie wskoczyłam pod cieplutką kołderkę. O tak! Dużo lepiej. Ustawiłam alarm na 8, bo o 9 śniadanie. Akurat. Szybkie machnięcie szczotką, maskarą, żeby nie było, że jakaś tam tapeciara. Nałożę coś na siebie, może tą spódniczkę… Dla dr. Kellera. Zamknij się! To już nawet nie można ładnie wyglądać, tak dla samej siebie? Źle ze mną! Jak tak dalej pójdzie to skończę na oddziale psychiatrycznym! W dodatku nie jako lekarz, tylko pacjent!




***

Usłyszałem dźwięk alarmu. Szlak by go jasny trafił! Wyłączyłem, rozejrzałem się po pokoju. Zacząłem się przeciągać. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Pogoda? Ładna. Spojrzałem na telefon. 5 nieodebranych połączeń, 8 smsów. Agata, Diana, Lena… Czego te laski ode mnie chcą, że niby połączyło nas BIG LOVE… Marzenia ściętej głowy. „Usuń”. Dobra pora wstawać i poderwać czeskie, wyzwolone piękności i Alicję. Uśmiechnąłem się na samą myśl. Stanąłem przed lustrem w łazience. No cześć przystojniaku! Tak, znam swoją wartość! Jestem pewny siebie. Zadufany?! Ale skądże! Wszedłem pod prysznic. Wylałem pół wody toaletowej na siebie. Dziewczyny to lubią. Zęby chyba 20 minut myłem! W końcu świeży oddech może być dzisiaj przydatny! Założyłem jeansy i bluzkę opinającą moje mięśnie. Spojrzałem w lustro. Jest dobrze! Bardzo dobrze! Wyszedłem, zatrzasnąłem drzwi. Odwróciłem się i zobaczyłem JĄ. Zanim się odezwałem, zmierzyłem ją od góry do dołu.
- Hej – odezwałem się w końcu.
- Cześć – uśmiechnęła się delikatnie.
- Chyba idziemy w tym samym kierunku, co powiesz na miłe towarzystwo? – widziałem, że się wacha – no nie daj się prosić. Nie proponuję Ci sexu, tylko śniadanie.
Sex będzie wieczorem – pomyślałem i uśmiechnąłem się na samą myśl.
- Niech stracę – uśmiechnęła się i poszliśmy razem na śniadanie.

***

Od godziny siedzę z NIM i jemy śniadanie, szczerze nie śpieszy nam się wracać do pokojów. Bardzo dobrze nam się rozmawia. Jestem nim pozytywnie zaskoczona. Nie jest cwaniaczkiem i podrywaczem za jakiego go miałam. Jest naprawdę mądrym facetem, z którym można pogawędzić na różne tematy. Mówiłam już, że jest CHOLERNIE PRZYSTOJNY?!
- Wiesz co, ostatnio czytałem naprawdę interesujący artykuł właśnie na ten temat. Jak chcesz, mogę ci go wysłać, tylko podaj mi maila.
- Byłoby świetnie, masz jakąś kartkę?
- Masz napisz tu – podał mi swój telefon. Zapisałam mu i oddałam telefon. – to wyślę jak wrócę do pokoju. Zbieramy się? Za godzinkę mamy sympozjum.
Całkowicie zapomniałam po co ja tu przyjechałam. No tak brawo Ala! Wstaliśmy i udaliśmy się do pokojów. Otworzyłam laptopa i dostałam maila. 






Przeczytałam go i nie wierzyłam, w to co widzę. Palant! Ciołek! Co on sobie wyobraża?! I cały czar PRYSŁ! Chodziłam po pokoju w te i z powrotem. Dlaczego mnie to tak ruszyło? Normalnie przy takim podrywaczu i zadufanym sobie ciołku obeszłoby mnie to tyle co zeszłoroczny śnieg, ale nie w tym przypadku. To przez jego wygląd! Bo jak inaczej można to wytłumaczyć? Usiadłam z powrotem na łóżku, strzeliłam kostkami u rąk, teatralnie zamachnęłam nimi i zaczęłam odpisywać na maila „romantyka” z naprzeciwka. Bezczelny! Może trochę słodki? 






Byłam już gotowa do wyjścia, bo szczerze nie miałam pojęcia, gdzie to jest. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam. Maks. Maks! O boże! Maks Keller! Oddychaj. 1…2…3… Spojrzałam na niego z wyrazem twarzy „Zgubiłeś się chłopczyku?” i czekałam na jego „bystrą” odpowiedź.
- Potrzebna Pani doktor eskorta? – oparł rękę o framugę moich drzwi – Mogę być całkiem przydatny.
Znowu ze mną flirtuje PAJAC jeden. Nie zmieniłam miny. A co! Niech ma za swoje!
- Jak śmiesz pokazywać się bez kwiatów, po takim mailu?
- Racja. Gdzie moje maniery? Księżniczka raczy wybaczyć. – wszedł bez pytania do mojego, podkreślam MOJEGO pokoju, wziął różę z MOJEGO wazonu i z głupim (+cholernie czarującym) uśmiechem przyklejonym do twarzy (zresztą bardzo przystojnej!!!!!) wręczył mi go – Proszę.

środa, 19 lutego 2014

1. Jeden niepodważalny fakt: cholernie mnie kręci! - COME BACK!

Witam, 

Przybywam z nową, świeżą energią! Zobaczymy jak długo będę miała motywację do pisania :) Mam pierwszą część nowego opowiadani. Mam nadzieję, że spodoba Wam się forma i ogólnie sam pomysł na nie. 


Miłego czytania :)
Buziaki!



1.
Właśnie wylądowałam w Pradze, gdzie ma się odbyć się sympozjum - ELITA ELTR Meeting. Jestem padnięta po podróży, podążam w kierunku wyjścia, rozglądam się za panem z karteczką. Miało na niej widnieć moje nazwisko. O widzę go! Równocześnie ze mną podszedł do niego jakiś wysoki, na pierwszy rzut oka dosyć przystojny mężczyzna.
- Pani doktor Szymańska? – spytał z obcym akcentem facet z karteczką.
- Tak. – delikatnie się uśmiechnęłam.
- Pan doktor Keller? – spojrzał na mężczyznę.
- Tak.
Też doktor, nawet przystojny, Polak… Zapowiada się ciekawie – pomyślałam. Alicja! Przyjechałaś się tu uczyć, dokształcać! Pamiętaj! Jesteś poważną panią doktor… Ach ta samokontrola… co ja bym bez niej zrobiła? Dlaczego ona zawsze ma rację?! Cholerna ironia losu. W końcu od tego ją mam. Dzięki niej sama przywołuję się do porządku. Podążaliśmy za naszym przewodnikiem w ciszy w kierunku samochodu. Chciał mi pomóc z walizką. Co on sobie wyobraża?! Że ja? ALICJA SZYMAŃSKA, nie dam sobie rady? Naiwny… i cholernie przystojny!!!!! AAAAAA!!!!!! Wdech, wydech, wdech, wydech… Policz do dziesięciu. 1…2…3… Już mi lepiej. Najważniejsze to trzymać swoje emocje w ryzach, a wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Poprawiłam płaszcz, wyprostowałam się i usiadłam z tyłu. Koło niego. O Jezu! Jak on cudownie pachnie. Od razu odwróciłam wzrok w kierunku szyby. 4…5…6…7…

***

Nareszcie! Jak mi się ten cholerny lot dłużył. Chociaż ta blondynka co siedziała koło mnie, była całkiem niezła. Może powinienem wziąć numer telefonu albo chociaż maila. No cóż, a zresztą „tego kwiatu jest pół światu”. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem faceta, który trzymał karteczkę z moim nazwiskiem, ale to nie on przykuł moją uwagę, tylko bardzo ładna brunetka, która też zmierzała w jego kierunku. Okazało się, że jedziemy na to samo sympozjum. Trafiony zatopiony! Będzie moja. Jest naprawdę śliczna. Podejdę do tej sprawy jak profesjonalista. Na spokojnie, nie mogę dać po sobie poznać, że zrobiła na mnie wrażenie. One potem zawsze chcą rządzić, a Maks Keller sobie na to nie pozwoli. Jaka niezależna. Nawet nie da sobie pomóc z walizką. Z takimi zawsze idzie najtrudniej, ale mojemu urokowi, żadna się nie oprze. Wsiedliśmy do auta. Od razu zaczęła „podziwiać krajobraz”. Chociaż przyznam był naprawdę ładny. Podjechaliśmy pod hotel. Nie będę się narzucał „Pani Niezależnej Poradzę Sobie Sama”. To jedna z tych „siłaczek”, może feministka. Oby nie! Grzecznie się pożegnaliśmy z naszym „panem od karteczek” i poszliśmy do recepcji. Mamy pokoje obok siebie. No dobra. To do dzieła!
-  A pani doktor, gdzie na co dzień pracuje? – spojrzałem na nią, gdy byliśmy w windzie.
- Pani doktor pracuje w Warszawie, a pan doktor? – delikatnie się uśmiechnęła, rozbrajał ją mój urok osobisty. Wcale jej się nie dziwię.
- A pan doktor pracuje w Toruniu. No dobra chyba już wystarczy. Powymienialiśmy się grzecznościami, tytułami. Może przejdziemy na „ty”? – zarzuciłem mój czarujący uśmiech nr 5. Widziałem, że nie może powstrzymać śmiechu.
- Alicja – uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń w moim kierunku.
- Maks – chwyciłem jej dłoń i nie chciałem puszczać, ona też jej nie zabierała. Nagle usłyszeliśmy dźwięk windy. Musiałem odpuścić. Wyszliśmy z niej i doszliśmy pod nasze pokoje.
- To do zobaczenia. – jej kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze.
- A może będziesz potrzebować pomocy? Męskiej, silnej ręki. – zacząłem się prężyć przy framudze jej pokoju. Pokręciła głową, śmiejąc się i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Ona ma coś w sobie. Jeden niepodważalny fakt: cholernie mnie kręci!

***

Podrywacz! Czy on myśli, że ja nabiorę się na te jego uśmieszki, miłe słówka?! Jego niedoczekanie. Opadłam na łóżko i patrzyłam w sufit. Ciekawe co by było, gdybym zgodziła się na jego „pomoc”. Alicja! O czym ty myślisz?! Skarciłam się. Często dochodziło wewnątrz mnie do konfliktów Rozum kontra Serce. 1:0 dla Rozumu. Dobra czas ochłonąć Ala. Kąpiel? To jest bardzo dobry pomysł. Dlaczego rozmawiam sama ze sobą? Albo jest ze mną bardzo źle, albo chcę porozmawiać z kimś inteligentnym. Brawo dziewczyno! Ale ci się żarcik wyostrzył. Zrobiłam sobie relaksującą kąpiel. Wskoczyłam do wanny. Oooo tak! Tego mi było właśnie trzeba. Przymknęłam oczy i odpłynęłam.