sobota, 17 maja 2014

9. Jesteś nienormalny… To taki fetysz?

Witam,

Przepraszam za tak długą przerwę, niestety nie mam za bardzo czasu na „skrobanie”. Dlatego długa część dla Was. Postaram się coś jeszcze napisać, ale nie obiecuję. Sezon na wyciąganie ocen uważam za otwarty! Piszcie, czy w ogóle jest sens mojego dalszego pisania.

Miłego czytania.
Buziaki! 




9.

Rzuciłam się na łóżko. Głupia! Głupia! Głupia! A nie mówiłam? To znowu ty? Daj mi chociaż umrzeć w samotności! Uuuu widzę, że mamy tu stan przed depresyjny. Śmieszy cię to? Nie no proszę, pośmiej się jeszcze. A co wolisz, żeby przyniosła ci lody z popcornem? To by chociaż była oznaka wsparcia z twojej strony. No chyba raczej chęć pogrążenia… Byłabyś wtedy samotna, głupia i w dodatku gruba. Dobra! Koniec tego użalania się nad sobą. Weź dupę w troki i pod prysznic. Niechętnie wstałam. Śmierdzącej nawet pies z kulawą nogą nie będzie cię chciał. Pierwszy raz jestem zmuszona się z nią zgodzić. Wzięłam szybki prysznic. Wyszłam w samej bieliźnie do sypialni. W połowie drogi ktoś otworzył drzwi z rozmachem. No tak… Z tej mojej rozpaczy zapomniałam je zamknąć. Buch! A w drzwiach stoi nikt inny, jak ucieszony Maks Keller. Uwierzcie albo nie, ale naprawdę próbowałam się chociaż trochę zakryć.
- Widzę, że czekałaś na mnie… - zaczął się zbliżać z tym przylepionym, głupkowatym uśmieszkiem, a ja czułam jak zmieniam kolor na twarzy, prawie jak kameleon!
- Puka się! – upomniałam go. Jakieś zasady savoir vivre’u chyba powinien znać, co?
- Właśnie mam taki zamiar.
- Palant! Nie zbliżaj się! – dlaczego on się mnie nie słucha?!
Nagle poczułam jego dłonie na moich biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Czy ktoś zadał mi pytanie, czy tego chcę? Jestem oburzona jego zachowaniem! Zauważyłam… Znowu to robisz! Co? Wtykasz nos w nieswoje sprawy i w dodatku ironizujesz!  A ty mu jak zawsze ulegasz! Poczułam jego ręce na moim tyłku. Jakie to przyjemne… Dawno już nie miałam faceta… Nagle wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Jego usta i dłonie robiły ze mną co chciały. A ja tak się sprzeciwiałam! Zabawne… Ciekawe gdzie i kiedy? Poczułam, że jego sprawne palce próbują rozpiąć mój stanik. Oderwałam się od niego.
- Maks…  - spojrzał na mnie i znów chciał mnie pocałować. Położyłam rękę na jego torsie, żeby zachować „bezpieczną odległość”. – Lepiej już idź, zanim zabrniemy za daleko.
- Ala. Jesteśmy już duzi. Uwierz mi, dorośli ludzie nieraz chodzą do łóżka. Zresztą… Seks to bardzo przyjemna rzecz. A z takim facetem jak ja, to zawsze niezapomniane przeżycie. – uśmiechnął się i przejechał dłonią po wewnętrznej stronie mojego uda. Chyba nie potraktował mnie poważnie… Może on ma rację? Nie! Nie! Nie! Nie ma!
- No co ty nie powiesz? Ameryki nie odkryłeś, ale nie pójdę do łóżka z facetem, którego znam kilka dni! Proszę, idź. Nie utrudniaj.
Cmoknął mnie i wstał.
- Nadal mnie do siebie nie zniechęciłaś i czy tego chcesz czy nie, będziesz siedzieć ze mną w samolocie i przy śniadaniu.
Pokiwałam głową z rozbawieniem. Już miał wychodzić, kiedy coś sobie przypomniał.
- A! Jeszcze jedno. Cholernie seksownie wygląda pani doktor w tym koronkowym kompleciku. Tak niegrzecznie. – uśmiechnął się. Rzuciłam w niego poduszką.
- Głupek!
- Ratunku! Biją! – wyszedł, śmiejąc się. On powinien się leczyć! Dam mu namiary na jakiegoś specjalistę. Dokończyłam ubieranie się i pakowanie.

***

Stałem przed jej pokojem z walizką i dobijałem się. Bo tym razem drzwi były zamknięte… Niestety. Właśnie mieliśmy jechać na lotnisko.
- Alicja otwórz te drzwi, bo jak nie… - nie zdążył dokończyć, bo nagle wyłoniła się.
- To co? – zmierzyła mnie wzrokiem – Groźby karalne pod moim adresem?
- Myślałem, że się nie doczekam. Księżniczka dużo każe na siebie czekać.
- Zapamiętaj jedno. Gwiazdy zawsze się spóźniają, bo wtedy jest efektowniejsze wejście. – musiałem mieć kiepski wyraz twarzy, bo uśmiechnęła się – Nie rób takich min. Taka prawda.
- Czy po tak długiej i zażyłej znajomości, tym razem będę mógł wziąć twoją walizkę? Czy dalej pani niezależna?
- Wyjątkowo Ci pozwolę. – mina jak nadęta paniusia.
- Zjedz snickers’a gwiazdeczko, bo jak jesteś głodna to zaczynasz strasznie gwiazdorzyć. – i nagle poczułem damską torebkę na swoich plecach.
- Auu! - Możecie się śmiać, ale to zabolało! Damska torba waży więcej od nie jednego worka bokserskiego! Serio! Szczególnie jak bije cię pani chirurg!
- Zabolało? Oj tak mi przykro, że aż wcale. – Tsss… Przestraszyła się, jeszcze chwilę i leciałaby mnie opatrzyć! Mówię wam! To się czuje.
Nasza taksówka już czekała na nas przed hotelem. Za jakieś pół godziny byliśmy już na lotnisku. Może to dziwne, ale ja wcale nie chcę wyjeżdżać. A może nie chcesz rozstawać się z Alą? Wcale nie! Mi się po prostu nie chce wracać do pracy. Jasne! I mówi to pracoholik. Oddaliśmy swoje bagaże i usiedliśmy w poczekalni. Mieliśmy jeszcze trochę czasu. Spojrzałem na nią. Nie była tą samą dziewczyną, co kilka dni temu. Ba! Ona nawet nie była tą samą kobietą co dzisiaj rano. Była nieswoja, jakby zagubiona, może nawet smutna. Maks nie baw się w psychologa, bo z tego co wiem, to gdyby nie pani doktor, która ewidentnie na ciebie leciała, nie zaliczyłbyś psychologii. Oj dobra! Będziesz mi teraz wypominać… Jakiś ty nerwowy! Maksiu nie smutaj, uszka do góry! Panienki czekają w Toruniu, pomyśl o tym! Imaginujesz to sobie? Te wszystkie dupeczki stęsknione. Weź skończ! Robisz się coraz bardziej żałosny! O niczym innym nie gadasz, tylko o zaliczaniu! Patrzcie, patrzcie, pan porządnicki!
Złapałem jej dłoń i splotłem ją ze swoją. Spojrzała na mnie. Nie miała już tych zwariowanych, skaczących iskierek w oczach. Spuściła wzrok. Nawet nie zabrała ręki. Cmoknąłem ją w policzek.
- Ala, co się dzieje?
- Nic, dlaczego myślisz, że coś się dzieje?
- Bo jesteś smutna, a ja pytam o powód tego smutku. – miźnąłem jej policzek nosem – Hm? No powiedz mi. – znowu to zrobiłem. Uśmiechnęła się. Przytuliłem ją.
- Chodź mała. Wujek Maksiu cię przytuli. – zaśmiała się, miło było ponownie usłyszeć jej śmiech. Spojrzałem jej w oczy i pocałowałem ją. Tak! Siedzieliśmy na lotnisku i całowaliśmy się. Kto bogatemu zabroni?! VICTORIA!

***

Wsiedliśmy do samolotu. Jakimś dziwnym trafem miał miejsce przy mnie. Na pewno zasmuciłaś się z tego powodu? A wcale, że nie! Zaskok? Maks siedział przy oknie. Wyjął iphone’a i słuchawki. Sięgnęłam jedną słuchawkę i włożyłam ją sobie do ucha. Usłyszałam kilka nut i spojrzałam na niego.
- No co? Nirvana. – uśmiechnął się –Jeden z moich ulubionych zespołów. Zaczęłam się kręcić, było mi niewygodnie. Schował podłokietnik i wziął moje nogi i położył na swoich. Zaczął wystukiwał rytm piosenki na moich udach.
- Co to za piosenka? - podał mi swój telefon, ale miał ustawiony kod
- 1804 – byłam bardzo zaskoczona, że mi go podał. Znaliśmy się kilka dni. Nirwana „Smells Like Teen Spirit”. – Patrz jakie mam ładne zdjęcia Pragi. – zaczęłam przewijać, trafiłam na nasze zdjęcie z mostu, a potem na fotki jak śpię. Spojrzałam na niego.
- No co? Tak słodko spałaś, że nie mogłem się powstrzymać.
- Jesteś nienormalny… To taki fetysz?
- Coś w tym stylu, tylko zawsze są to fotki po namiętnej nocy.
- Urażona duma? Skoro traktujesz mnie jak wszystkie… - chciałam zabrać nogi.
- Przestań wariatko! To są drugie fotki śpiącej kobiety. – uśmiechnął się.
- A jakie były pierwsze?
- Mojej małej chrześnicy. – ten zadufany w sobie bajerant, ten pieprzony dupek, w dodatku bóg seksu jest romantykiem i  rozkochanym wujkiem. Dobrze, że zaznaczyłaś bardzo istotną pozycję, a mianowicie: PIEPRZONY DUPEK – odhaczone. Zlekceważyłam głos w mojej głowie.
- Włączę ci mój ulubiony kawałek – zobaczyłam na wyświetlaczu Pearl Jam „Jeremy”. Słuchaliśmy tak muzyki, którą puszczał Maks. Zaczęłam ziewać. Opierałam głowę o jego ramię, przymknęłam oczy. Czułam jak mizia mnie po nogach. Nie powiem, było to bardzo przyjemne. Poczułam jak jego dłoń wędruje coraz wyżej, ale tym razem nie przeszkadzało mi to. Nie jest taki, jak myślałam na początku. Potrafi być romantykiem i wujkiem. Uśmiechałam się sama do siebie. Dawno nie spałam z facetem, bo jestem kompletnie nie wyspana przez to dzisiejsze towarzystwo łóżkowe. Delikatnie ścisnął moje udo. Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie tak… inaczej. Uśmiechnął się tak… słodko.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz?
- Bo… - zaczął palcem gładzić moje udo – Jesteś piękna Ala.
- Znowu mnie bajerujesz?
- Nie, nie. Mówię serio. Alicja nigdy nie widziałem tak ślicznej dziewczyny. – ej to brzmiało szczerze… Naprawdę. Znowu ścisnął delikatnie moje udo, drugą ręką odgarnął moje włosy. Pochylił się i pocałował mnie za uchem. To było delikatne, a zarazem namiętne. Potem kolejnym miejscem jego pocałunku była szyja, żuchwa. Spojrzał mi w oczy i pocałował mnie. Najpierw zaczął delikatnie. Potem robił to coraz namiętniej, a ja zaczęłam odwzajemniać. Kurde! To jest cholernie przyjemne! Jego dłoń wylądowała na biodrze pod moją koszulką. Straciłam głowę i poczucie, gdzie się znajdujemy. Kompletnie poddałam się jego poczynaniom. Chciałam więcej! Dużo więcej! Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej. Nasze pocałunki były namiętne i wyrażały zdecydowaną ochotę czegoś więcej. Od czasu do czasu podgryzał moją wargę, drażniąc ją przy tym. Jego dłonie pieściły moją skórę. A ja? Chłonęłam każdy najdrobniejszy dotyk czy muśnięcie warg. Nagle ktoś chrząknął, co sprowadziło nas na ziemię. Oderwaliśmy się od siebie. Nasze oddechy były przyśpieszone, ciało rozpalone, a wargi napuchnięte i spragnione. Starszy pan był zgorszony naszym zachowaniem. Maks wstał i wystawił rękę w moją stronę.

- Chodź. – uśmiechnął się łobuzersko. Wstałam i bez zawahania poszłam za nim, chwytając jego dłoń. Otworzył toaletę. Rozejrzał się, czy nikt nie patrzy. Wpuścił mnie przodem. Wszedł szybko za mną i zamknął drzwi na klucz za nami. Przylgnął od razu do mnie całym ciałem i przyparł mnie do ściany. Zaczął penetrować moje usta, bo pod pocałunek to na pewno nie podchodziło. Robił to tak umiejętnie, że odleciałam na samym początku. Jego dłonie znalazły się pod moją koszulką, czyli tam gdzie ich miejsce. Moje ręce mierzwiły jego włosy. Szybko pocałunki przestały nam wystarczać. Zaczął tworzyć pocałunkami ścieżkę przez szyję i kierował się w stronę dekoltu. Rozpiął moje spodnie i jego ręce zjechały na moje pośladki. Znowu zaczął namiętnie całować moje usta. Moje ręce zajęły się jego spodniami, które zaraz wylądowały na poziomie jego kostek. Byłam gdzieś. Nawet nie wiedziałam gdzie. Moje ciało było rozpalone i pragnęła tylko jednego… Go. Miało wydarzyć się to, przed czym przez tyle dni się broniłam, nagle usłyszeliśmy wołanie i pukanie stewardessy. „Proszę się pospieszyć. Lądujemy”. I cała magia prysła. Poprawili się. Maks był niepocieszony, chociaż przyznam szczerze, że ja też.