Witam,
Przepraszam za tak długą przerwę, niestety nie mam za
bardzo czasu na „skrobanie”. Dlatego długa część dla Was. Postaram się coś
jeszcze napisać, ale nie obiecuję. Sezon na wyciąganie ocen uważam za otwarty!
Piszcie, czy w ogóle jest sens mojego dalszego pisania.
Miłego czytania.
Buziaki!
9.
Rzuciłam się na łóżko. Głupia! Głupia! Głupia! A nie
mówiłam? To znowu ty? Daj mi chociaż umrzeć w samotności! Uuuu widzę, że mamy
tu stan przed depresyjny. Śmieszy cię to? Nie no proszę, pośmiej się jeszcze. A
co wolisz, żeby przyniosła ci lody z popcornem? To by chociaż była oznaka
wsparcia z twojej strony. No chyba raczej chęć pogrążenia… Byłabyś wtedy
samotna, głupia i w dodatku gruba. Dobra! Koniec tego użalania się nad sobą.
Weź dupę w troki i pod prysznic. Niechętnie wstałam. Śmierdzącej nawet pies z
kulawą nogą nie będzie cię chciał. Pierwszy raz jestem zmuszona się z nią
zgodzić. Wzięłam szybki prysznic. Wyszłam w samej bieliźnie do sypialni. W
połowie drogi ktoś otworzył drzwi z rozmachem. No tak… Z tej mojej rozpaczy
zapomniałam je zamknąć. Buch! A w drzwiach stoi nikt inny, jak ucieszony Maks
Keller. Uwierzcie albo nie, ale naprawdę próbowałam się chociaż trochę zakryć.
- Widzę, że czekałaś na mnie… - zaczął się zbliżać z
tym przylepionym, głupkowatym uśmieszkiem, a ja czułam jak zmieniam kolor na
twarzy, prawie jak kameleon!
- Puka się! – upomniałam go. Jakieś zasady savoir
vivre’u chyba powinien znać, co?
- Właśnie mam taki zamiar.
- Palant! Nie zbliżaj się! – dlaczego on się mnie nie
słucha?!
Nagle poczułam jego dłonie na moich biodrach.
Przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Czy ktoś zadał mi pytanie,
czy tego chcę? Jestem oburzona jego zachowaniem! Zauważyłam… Znowu to robisz!
Co? Wtykasz nos w nieswoje sprawy i w dodatku ironizujesz! A ty mu jak zawsze ulegasz! Poczułam jego
ręce na moim tyłku. Jakie to przyjemne… Dawno już nie miałam faceta… Nagle
wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Jego usta i dłonie robiły ze mną co
chciały. A ja tak się sprzeciwiałam! Zabawne… Ciekawe gdzie i kiedy? Poczułam,
że jego sprawne palce próbują rozpiąć mój stanik. Oderwałam się od niego.
- Maks… -
spojrzał na mnie i znów chciał mnie pocałować. Położyłam rękę na jego torsie,
żeby zachować „bezpieczną odległość”. – Lepiej już idź, zanim zabrniemy za
daleko.
- Ala. Jesteśmy już duzi. Uwierz mi, dorośli ludzie
nieraz chodzą do łóżka. Zresztą… Seks to bardzo przyjemna rzecz. A z takim
facetem jak ja, to zawsze niezapomniane przeżycie. – uśmiechnął się i
przejechał dłonią po wewnętrznej stronie mojego uda. Chyba nie potraktował mnie
poważnie… Może on ma rację? Nie! Nie! Nie! Nie ma!
- No co ty nie powiesz? Ameryki nie odkryłeś, ale nie
pójdę do łóżka z facetem, którego znam kilka dni! Proszę, idź. Nie utrudniaj.
Cmoknął mnie i wstał.
- Nadal mnie do siebie nie zniechęciłaś i czy tego
chcesz czy nie, będziesz siedzieć ze mną w samolocie i przy śniadaniu.
Pokiwałam głową z rozbawieniem. Już miał wychodzić,
kiedy coś sobie przypomniał.
- A! Jeszcze jedno. Cholernie seksownie wygląda pani
doktor w tym koronkowym kompleciku. Tak niegrzecznie. – uśmiechnął się.
Rzuciłam w niego poduszką.
- Głupek!
- Ratunku! Biją! – wyszedł, śmiejąc się. On powinien
się leczyć! Dam mu namiary na jakiegoś specjalistę. Dokończyłam ubieranie się i
pakowanie.
***
Stałem przed jej pokojem z walizką i dobijałem się. Bo
tym razem drzwi były zamknięte… Niestety. Właśnie mieliśmy jechać na lotnisko.
- Alicja otwórz te drzwi, bo jak nie… - nie zdążył
dokończyć, bo nagle wyłoniła się.
- To co? – zmierzyła mnie wzrokiem – Groźby karalne pod
moim adresem?
- Myślałem, że się nie doczekam. Księżniczka dużo każe
na siebie czekać.
- Zapamiętaj jedno. Gwiazdy zawsze się spóźniają, bo
wtedy jest efektowniejsze wejście. – musiałem mieć kiepski wyraz twarzy, bo
uśmiechnęła się – Nie rób takich min. Taka prawda.
- Czy po tak długiej i zażyłej znajomości, tym razem
będę mógł wziąć twoją walizkę? Czy dalej pani niezależna?
- Wyjątkowo Ci pozwolę. – mina jak nadęta paniusia.
- Zjedz snickers’a gwiazdeczko, bo jak jesteś głodna to
zaczynasz strasznie gwiazdorzyć. – i nagle poczułem damską torebkę na swoich
plecach.
- Auu! - Możecie się śmiać, ale to zabolało! Damska
torba waży więcej od nie jednego worka bokserskiego! Serio! Szczególnie jak
bije cię pani chirurg!
- Zabolało? Oj tak mi przykro, że aż wcale. – Tsss…
Przestraszyła się, jeszcze chwilę i leciałaby mnie opatrzyć! Mówię wam! To się
czuje.
Nasza taksówka już czekała na nas przed hotelem. Za
jakieś pół godziny byliśmy już na lotnisku. Może to dziwne, ale ja wcale nie
chcę wyjeżdżać. A może nie chcesz rozstawać się z Alą? Wcale nie! Mi się po
prostu nie chce wracać do pracy. Jasne! I mówi to pracoholik. Oddaliśmy swoje
bagaże i usiedliśmy w poczekalni. Mieliśmy jeszcze trochę czasu. Spojrzałem na
nią. Nie była tą samą dziewczyną, co kilka dni temu. Ba! Ona nawet nie była tą
samą kobietą co dzisiaj rano. Była nieswoja, jakby zagubiona, może nawet
smutna. Maks nie baw się w psychologa, bo z tego co wiem, to gdyby nie pani
doktor, która ewidentnie na ciebie leciała, nie zaliczyłbyś psychologii. Oj
dobra! Będziesz mi teraz wypominać… Jakiś ty nerwowy! Maksiu nie smutaj, uszka
do góry! Panienki czekają w Toruniu, pomyśl o tym! Imaginujesz to sobie? Te
wszystkie dupeczki stęsknione. Weź skończ! Robisz się coraz bardziej żałosny! O
niczym innym nie gadasz, tylko o zaliczaniu! Patrzcie, patrzcie, pan
porządnicki!
Złapałem jej dłoń i splotłem ją ze swoją. Spojrzała na
mnie. Nie miała już tych zwariowanych, skaczących iskierek w oczach. Spuściła
wzrok. Nawet nie zabrała ręki. Cmoknąłem ją w policzek.
- Ala, co się dzieje?
- Nic, dlaczego myślisz, że coś się dzieje?
- Bo jesteś smutna, a ja pytam o powód tego smutku. –
miźnąłem jej policzek nosem – Hm? No powiedz mi. – znowu to zrobiłem.
Uśmiechnęła się. Przytuliłem ją.
- Chodź mała. Wujek Maksiu cię przytuli. – zaśmiała
się, miło było ponownie usłyszeć jej śmiech. Spojrzałem jej w oczy i
pocałowałem ją. Tak! Siedzieliśmy na lotnisku i całowaliśmy się. Kto bogatemu
zabroni?! VICTORIA!
***
Wsiedliśmy do samolotu. Jakimś dziwnym trafem miał
miejsce przy mnie. Na pewno zasmuciłaś się z tego powodu? A wcale, że nie!
Zaskok? Maks siedział przy oknie. Wyjął iphone’a i słuchawki. Sięgnęłam jedną
słuchawkę i włożyłam ją sobie do ucha. Usłyszałam kilka nut i spojrzałam na
niego.
- No co? Nirvana. – uśmiechnął się –Jeden z moich
ulubionych zespołów. Zaczęłam się kręcić, było mi niewygodnie. Schował
podłokietnik i wziął moje nogi i położył na swoich. Zaczął wystukiwał rytm
piosenki na moich udach.
- Co to za piosenka? - podał mi swój telefon, ale miał
ustawiony kod
- 1804 – byłam bardzo zaskoczona, że mi go podał.
Znaliśmy się kilka dni. Nirwana „Smells Like Teen Spirit”. – Patrz jakie mam
ładne zdjęcia Pragi. – zaczęłam przewijać, trafiłam na nasze zdjęcie z mostu, a
potem na fotki jak śpię. Spojrzałam na niego.
- No co? Tak słodko spałaś, że nie mogłem się
powstrzymać.
- Jesteś nienormalny… To taki fetysz?
- Coś w tym stylu, tylko zawsze są to fotki po
namiętnej nocy.
- Urażona duma? Skoro traktujesz mnie jak wszystkie… -
chciałam zabrać nogi.
- Przestań wariatko! To są drugie fotki śpiącej
kobiety. – uśmiechnął się.
- A jakie były pierwsze?
- Mojej małej chrześnicy. – ten zadufany w sobie
bajerant, ten pieprzony dupek, w dodatku bóg seksu jest romantykiem i rozkochanym wujkiem. Dobrze, że zaznaczyłaś
bardzo istotną pozycję, a mianowicie: PIEPRZONY DUPEK – odhaczone. Zlekceważyłam
głos w mojej głowie.
- Włączę ci mój ulubiony kawałek – zobaczyłam na
wyświetlaczu Pearl Jam „Jeremy”. Słuchaliśmy tak muzyki, którą puszczał Maks.
Zaczęłam ziewać. Opierałam głowę o jego ramię, przymknęłam oczy. Czułam jak
mizia mnie po nogach. Nie powiem, było to bardzo przyjemne. Poczułam jak jego
dłoń wędruje coraz wyżej, ale tym razem nie przeszkadzało mi to. Nie jest taki,
jak myślałam na początku. Potrafi być romantykiem i wujkiem. Uśmiechałam się
sama do siebie. Dawno nie spałam z facetem, bo jestem kompletnie nie wyspana
przez to dzisiejsze towarzystwo łóżkowe. Delikatnie ścisnął moje udo.
Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie tak… inaczej. Uśmiechnął się tak… słodko.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz?
- Bo… - zaczął palcem gładzić moje udo – Jesteś piękna
Ala.
- Znowu mnie bajerujesz?
- Nie, nie. Mówię serio. Alicja nigdy nie widziałem tak
ślicznej dziewczyny. – ej to brzmiało szczerze… Naprawdę. Znowu ścisnął
delikatnie moje udo, drugą ręką odgarnął moje włosy. Pochylił się i pocałował
mnie za uchem. To było delikatne, a zarazem namiętne. Potem kolejnym miejscem
jego pocałunku była szyja, żuchwa. Spojrzał mi w oczy i pocałował mnie.
Najpierw zaczął delikatnie. Potem robił to coraz namiętniej, a ja zaczęłam
odwzajemniać. Kurde! To jest cholernie przyjemne! Jego dłoń wylądowała na biodrze
pod moją koszulką. Straciłam głowę i poczucie, gdzie się znajdujemy. Kompletnie
poddałam się jego poczynaniom. Chciałam więcej! Dużo więcej! Przyciągnął mnie
do siebie jeszcze bliżej. Nasze pocałunki były namiętne i wyrażały zdecydowaną
ochotę czegoś więcej. Od czasu do czasu podgryzał moją wargę, drażniąc ją przy
tym. Jego dłonie pieściły moją skórę. A ja? Chłonęłam każdy najdrobniejszy
dotyk czy muśnięcie warg. Nagle ktoś chrząknął, co sprowadziło nas na ziemię.
Oderwaliśmy się od siebie. Nasze oddechy były przyśpieszone, ciało rozpalone, a
wargi napuchnięte i spragnione. Starszy pan był zgorszony naszym zachowaniem.
Maks wstał i wystawił rękę w moją stronę.
- Chodź. – uśmiechnął się łobuzersko. Wstałam i bez
zawahania poszłam za nim, chwytając jego dłoń. Otworzył toaletę. Rozejrzał się,
czy nikt nie patrzy. Wpuścił mnie przodem. Wszedł szybko za mną i zamknął drzwi
na klucz za nami. Przylgnął od razu do mnie całym ciałem i przyparł mnie do
ściany. Zaczął penetrować moje usta, bo pod pocałunek to na pewno nie
podchodziło. Robił to tak umiejętnie, że odleciałam na samym początku. Jego
dłonie znalazły się pod moją koszulką, czyli tam gdzie ich miejsce. Moje ręce
mierzwiły jego włosy. Szybko pocałunki przestały nam wystarczać. Zaczął tworzyć
pocałunkami ścieżkę przez szyję i kierował się w stronę dekoltu. Rozpiął moje
spodnie i jego ręce zjechały na moje pośladki. Znowu zaczął namiętnie całować
moje usta. Moje ręce zajęły się jego spodniami, które zaraz wylądowały na
poziomie jego kostek. Byłam gdzieś. Nawet nie wiedziałam gdzie. Moje ciało było
rozpalone i pragnęła tylko jednego… Go. Miało wydarzyć się to, przed czym przez
tyle dni się broniłam, nagle usłyszeliśmy wołanie i pukanie stewardessy.
„Proszę się pospieszyć. Lądujemy”. I cała magia prysła. Poprawili się. Maks był
niepocieszony, chociaż przyznam szczerze, że ja też.