sobota, 7 września 2013

Odcinek 5. Moimi oczami

Witam,

Chciałam się usprawiedliwić, dlaczego wczoraj nic się tu nie pojawiło. Byłam na koncercie Cochise, a potem wylądowałam w busie z Pawłem Małaszyńskim. Koncert zaliczam do udanych + wieczór spędzony z serialowym Maksem Kellerem. Pozdrawiam Pawełka i resztę zespołu! Kolejny trip zaliczony. Dałyśmy radę z Monią. :* A tu wstawię Wam zdjęcie z Pawłem :)


Miłego czytania :)



"Odcinek 5. Moimi oczami"

Alicja szła z Sylwią do pracy, kiedy na parkingu przed szpitalem zobaczyła Krzysztofa. Nie miała wcale ochoty z nim rozmawiać. Cały dzień za nią chodził. Nie uszło to uwadze Leonowi jak i całemu personelowi. Była już wykończona tym unikaniem go. Ala jechała windą na SOR, nagle wsiadł do niej Maks. Chwilę stali w milczeniu, które przerwał.
- Co tam u profesora Cienia? - zapytał.
- Przestań... - była wystarczająco zmęczona tematem Krzysztofa.
- Uparty, że aż śmieszny? - Keller nie dawał za wygraną. Spojrzała na niego.
- A to zupełnie tak samo jak ty. - odgrzyła się mu i wyszła z windy, a on za nią.
- Alicja! Chciałem ci tylko powiedzieć, że strasznie ci współczuję. - odwróciła się w jego stronę.
- Wiesz, gdzie ja mam twoje współczucie? - zdecydowanie chciała się go pozbyć.
- Nie wiem czy całe się tam zmieści. - odpowiedział, rozśmieszając przy tym Szymańską. To w nim lubiła najbardziej. że zawsze potrafił rozluźnić atmosferę i poprawić jej humor.
- Jaki głupek....
- Możesz mi mówić po imieniu. Proszę. - Maks dostrzegł Krzysztofa na korytarzu i zadziałał impulsywnie. Spojrzał na Alę i przyciągnął ją do siebie. Nie patrząc na to, że są na środku korytarza, podczas dyżuru, na to czy Alicja tego chce, czy nie. Zaryzykował. Pocałował ją. Ona nie protestowała, chociaż niby powinna. Oderwali się po chwili od siebie. Krzysztof ich zobaczył, odwrócił się na pięcie i poszedł w przeciwnym kierunku. Spojrzała na niego zszokowana. 
- Patrzył. Mam cię. - spojrzał w część korytarza, w której można było dostrzec oddalającą się sylwetkę Florczyka. Szymańska podążyła wzrokiem w to samo miejsce i zobaczyła go. Domyśliła się, dlaczego Keller to zrobił. Zdenerwowała się, że zabawił się jej kosztem.
- Ile ty masz lat? Dwanaście? - zapytała podniesionym głosem.
- I pół. - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- To było durne Maks! - odwróciła się i poszła w stronę pokoju lekarskiego.
- Ale skuteczne! Proszę cię Alicja! Poszedł, tak? - chwilę stał i patrzył jak odchodzi. 
- O nie! Muszę skorzystać z takiej okazji! Ewidentnie jej się podobało! To jest ten moment, moja szansa! Może ostatnia... - pomyślał i poszedł za nią. Stała oparta o biurko, tyłem do drzwi. Podszedł do niej i deliatnie z uczuciem dotknął jej ramion rękoma. Na początku się wzdrygnęła, po chwili nawet zaczęło jej się to podobać.
- Przepraszam - szepnął jej do ucha - nie chciałem, żeby to tak wyszło. To był impuls. Myślałem, że chcesz się go pozbyć... - jego dłonie wędrowały rytmicznie w górę i w dół. Faktycznie ją to uspakajało. Odwróciła się w jego stronę.
- Bo chcę. - odpowiedziała spokojnie - Ale nie chciałam uciekać się do takich sposobów. Wiem, że chciałeś dobrze. Po prostu nieraz nie wytrzymuję, przerasta mnie to wszystko. Nie wiem czy dobrze zrobiłam odchodząc. Nie wiem czy... Nic nie wiem. - Maks widział bezsilność w jej oczach. Podszedł do niej bliżej i ją przytulił bez żadnych podtekstów. 
- Cii... Już dobrze. - gładził ją po plecach, ona wtuliła się w niego - Ty wiesz najlepiej czy dobrze zrobiłaś. Nie myśl tyle o tym. Samo się wszystko rozwiąże. Nie możesz się tak wszystkim przejmować.
Stali tak objęci. W drzwiach pojawił się Krzysztof, chciał wszystko wyjaśnić, ale po tym co teraz zobaczył, wyszedł i udał się do Leona. Był wściekły. Jego urażona, męska duma kazała mu stamtąd jak najszybciej wyjść. Po kilkunastu minutach oderwali się od siebie. Alicja spojrzała na niego swoimi pięknymi, brązowymi oczami. Uśmiechnęła się delikatnie
- Dziękuję. Było mi to potrzebne. - podeszła, cmoknęła Maksa w policzek i wyszła. Keller stał jak wryty. Zawsze oczekiwał czegoś więcej, a tu zaspokoiło go i wprawiło w stan radości, tylko trzymanie jej w ramionach. Czuł, że dzieje się z nim coś dziwnego.
Maks rozmawiał z pacjentką, gdy nagle dostrzegł Alicję na holu. Szybko udzielił porady i podszedł do niej.
- Ala nie będzie cię na odprawie? - pokręciła głową.
- Zdałam już dyżur. - widział, że jest padnięta. Zobaczyła Krzysztofa, który zmierzał w ich kierunku.
- O jezu... - powiedziała. Maks spojrzał na nią, odgarnąl jej niesforny kosmyk z twarzy i uśmiechnął się.
- Co jest? - zapytał z troską. 
- Krzysztof... - Keller odwrócił się i zobaczył go.
- Dzień dobry! - powiedział Florczyk.
- Dzień dobry! - odpowiedział dumny Maks. Alicja tylko się uśmiechnęła. Krzysztof widząc ich razem, od razu stamtąd poszedł. Maks znowu na nią spojrzał. 
- Może mały masaż jak ostatnio? - zapytał żartobliwie, zobaczył jej wzrok - Ok, rozumiem, że nie. - zadzwonił jego telefon. Odebrał.
- Keller? Cholera! Już idę! - krzyknął i zaczął biec. 
- Maks co się stało? - zapytała zdezorientowana.
- Karambol na moście! - pobiegł w stronę SORu. Ona bez zastanowienia, po dwunastagodzinnym dyżurze, wykończona pobiegła za nim. Wiedziała, że w takich przypadkach, każda para rąk jest potrzebna. Kiedy skończyła udaną operację, została wezwana do drugiej, która niestety się nie powiodła. Alicja nie mogła i nie chciała powstrzymywać łez z całego dnia. Napięcie, smutek i wszystkie inne negatywne emocje spływały z niej wraz ze łzami. Nie udało jej się uratować pacjentki, o jej śmierci musiała powiedzieć załamanemu mężowi i małej córeczce. Totalnie ją to rozbiło. Usiadła w pokoju lekarskim i liczyła na chwilę spokoju, żeby w nostalgii mogła sobie wszystko poukładać i wrócić do normalności. Zawsze największym problemem była dla niej strata pacjenta, obwiniała się, że może mogła zrobić coś więcej, lepiej. Z przemyśleń wyrwał ją Krzysztof. Usiadł obok niej. 
- Ala... Ja po prostu nie umiem bez ciebie. Wiem, że popełniłem błąd...
- Krzysztof... - przerwała mu, nie chciała znowu wałkować tego tematu.
- Ja po prostu nie wierzę, że ty z nim... Kocham cię. Wróć do mnie. - w tym momencie wszedł Maks. Zobaczył ją zapłakaną i tego...dupka obok niej! 
- Nie widzi pan, że my tu rozmawiamy. - powiedział Krzysztof. Na nim kompletnie jego słowa nie zrobiły wrażenia, dalej stał w tym samym miejscu. Alicja wstała, rzuciła do Florczyka "przepraszam" i wyszła, Keller ruszył za nią. 
- Ala... - dogonił ją.
- Maks. Proszę cię. Nie teraz. - widział łzy w jej oczach.
- Chodź, zabiorę cię gdzieś. Tam będziesz mogła pobyć sama. 
Objął ją delikatnie ramieniem, ona nawet się nie opierała. Zaprowadził ją do tajemnego miejsca. Posadził ją na kozetce. 
- Chcesz coś do picia? Jedzenia? - pokręciła przecząco głową - To zostawiam cię, jak coś to dzwoń albo pisz. - Chciał wyjść, ona chwyciła go za rękę.
- A możesz ze mną tu zostać? - podniosła na niego swoje smutne oczy.
- Pewnie. - uśmiechnął się do niej i usiadł obok. Ona położyła mu głowę na kolanach i zaczęła płakać. On gładził ją po włosach. Mógłby z nią tak siedzieć wiecznie. Kiedy w końcu się uspokoiła, podniosła się i spojrzała na niego. Starł opuszkiem palca samotną łzę, która płynęła po jej policzku. 
- Dziękuję znowu. - uśmiechnęła się blado do niego - Od dwóch dni ciągle mnie wybawiasz z opresji. Bawisz się w rycerza na białym koniu?
- Coś w tym stylu. Moim zadaniem jest ratowanie przed smutkiem pięknych księżniczek. - Ala nieśmiało się zaśmiała. 
- Czas do domu. - wstała - Jeszcze raz dziękuję. Kiedyś ci się odwdzięczę.
- Może cię odwiozę. - martwił się o nią.
- Nie. Dam radę. - wyszła i skierowała się do szatni. Teraz dopadło ją zmęczenie. Weszła do niej i zobaczyła Sylwię.
- Nareszcie! Gdzie ty się podziewałaś? Cały szpital przeszukałam. 
- Tu i tam. - odpowiedziała obojętnie. Nie miała siły opowiadać jej, gdzie naprawdę była.
- Idziesz do domu? - Ala przebrała się i usiadła na krzesełku - wyglądasz strasznie. - stwierdziła jej przyjaciółka.
- Wielkie dzięki! Ty to potrafisz człowieka podnieść na duchu. Zaraz, chwilę odpocznę.
- Odpoczywa się w domu. Do zobaczenia. Nie siedź za długo. - wyszła. Alicja wstała. Zakręciło jej się w głowie i zemdlała. Maks posiedział jeszcze chwilę w tajemnym miejscu. Martwił się o nią. Brała na siebie za dużo. Wszedł do szatni i zamarł. Zobaczył ją nieprzytomną na podłodze. Natychmiast do niej podbiegł. Sprawdził puls i oddech. Uff! Tylko zemdlała. Nie myśląc długo, wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju lekarskiego. Położył ją na kanapie i zadzwonił po Jivana. Wiedział, że jeśli chodzi o nią nie jest w stanie myśleć racjonalnie. Właśnie jego przyjaciel mierzył jej ciśnienie, kiedy zaczęła się budzić. Chciała się podnieść, ale Jivan ją powstrzymywał.
- Leż, leż.
- Zemdlałaś - dopowiedział Keller. Kamień spadł mu z serca, że już jest bezpieczna - I jak? - zapytał z troską.
- Ciśnienie w normie, ale jak dalej tak pójdzie, to może się to skończyć tragicznie. - Ala przewróciła oczami.
- Nie rób min. - powiedział Gajewski.
- Nie rób min. - powtórzył Maks.
- Jesteś lekarzem, powinnaś dbać o siebie conajmniej tak jak o innych. - kontynuował Jivan.
- Wiem. - odpowiedziała.
- Wiem, nie znaczy rozumiem.
- Rozumiem. Naprawdę.
- Wiem. - zaśmiał się Gajewski i wstał - Dacie sobie radę?
- Dam radę. - powiedział Maks. Jivan wyszedł, a on usiadł obok niej na kanapie i spojrzał na nią.
- Przestraszyłaś mnie. - uśmiechała się do niego - Nie śmiej się. Naprawdę. 
Alicja patrzyła na niego przez chwilę. Nie jak na doktora Kellera, kolegę z pracy, tylko jak na faceta. Przystojnego, troskliwego, miłego faceta. Przyciągnęła go do siebie za bluzkę i pocalowała go. Maks był zaskoczony, ale pozytywnie, zaraz zaczął odwzajemniać jej poczynania. Z nieśmiałego pocałunku przerodził się w namiętny i dojrzały. Po chwili oderwali się od siebie. Byli trochę zawstydzeni. Alicja przygryzła wargę, on natomiast czuł się skrępowany i pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie wiedział, co ma powiedzieć. Po chwili odezwał się.
- Eeee... - zaśmiał się - Zgubiłem wątek. - po chwili zastanowienia dodał - Odwiozę cię do domu.
Ala pokiwała głową na znak, że się zgadza. Maks wstał, pomógł jej. Sięgnął jej kurtkę i założył na nią, stanął na przeciwko niej. Spojrzał głęboko w oczy, złapał za zamek kurtki. Zapiął ją, a potem nachylił się i cmoknął ją w usta.
- Możemy iść? - zapytał z uśmiechem.
- Mhm. - uśmiechnięci wyszli z pokoju lekarskiego. Niespodziewanie Keller złapał ją za rękę i zatrzymał się.
- Portfel. Zapomniałem. Poczekaj chwilkę.
- Nie. - Maks spojrzał na nią zaskoczony - Idę z tobą. - kąciki jego ust uniosły się ku górze. Wrócili dalej trzymając się za ręce do lekarskiego. Wziął portfel, spojrzał na nią z uczuciem. Chwycił ją za drugą rękę i bacznie jej się przyglądał. Po chwili wyrwał się z rozmyśleń.
- Jaka ty jesteś śliczna. - powiedziawszy to, nachylił się i znowu ją pocałował. W tym momencie weszła Beata - była narzeczona Kellera.
- Hej! - powiedziała zdenerwowana. Nie spodziewała się, że zobaczy Maksa z inną. Oderwali się od siebie, on również był zaskoczony, nadal trzymał rękę Ali.
- Co ty tu robisz?
- Wróciłam. Widzę, że szybko się pocieszyłeś. - odpowiedziała zgryźliwie.
- Jesteś ostatnią osobą, która może mnie umoralniać w tej sprawie! - powiedział zdecydowanym tonem - Chodź kochanie. Idziemy. 
Wyszli stamtąd. Beata długo nie mogła otrząsnąć się z tego co zobaczyła i co usłyszała. Alicja była zdezorientowana. Maks opowiedział jej wszystko w drodze do domu. 

4 komentarze:

  1. jejku opowiedz coś więcej!!! cieszę się Twoim szczęściem, z wrażenia nawet nie mogę skupić się na Twoim opowiadaniu! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna część :D Bardzo mi się podoba scena końcowa :D

    OdpowiedzUsuń