poniedziałek, 7 lipca 2014

10. Myśl przewodnia na dzisiejszy wieczór: napić się i zaliczyć panienkę...

Witam,

Kolejna długa przerwa… tak wiem, miało być inaczej. Niestety. Koniec roku i wszystko co się wokół dzieje, dało mi nieźle w kość, ale pozytywnie. J tylko nie miałam siły ani weny pisać…
Mam nadzieję, że poziom nie jest karygodny, dajcie znać czy sens pisać  i czy w ogóle ktokolwiek to czyta.

Polecam włączyć te cztery piosenki, które są wymienione w opowiadaniu. Ale do niczego nie zmuszam
J

Miłego czytania,
Buziaki! 



10. 

Wróciliśmy na miejsca, jak kazała nam stewardessa. Patrzył na mnie tym świdrującym spojrzeniem. Przeszywał mnie nim. Zapieliśmy pasy. Położył rękę na moim udzie. Widziałam, że nie jest mu łatwo, w dodatku jego dłoń na mojej nodze też mi nie pomagała. Było nam trudno usiedzieć po takiej dawcę emocji i podniecenia jaką sobie zafundowaliśmy. Moja głowa bezsilnie opadła na jego ramię. Dawno nie buzowało we mnie tyle emocji na raz, co teraz. Co się ze mną dzieje? Ciągle zadawałam sobie to pytanie. Ja ci odpowiem. Nieubłaganie zbliża się moment waszego rozstania. Patrzcie, patrzcie nasza Ala chyba się zakochała! Taaaa, chyba zesrała... Uuu widzę, że odziedziczyłaś po mnie dar ironizowania! Brawo! Jak mogłam się niby zakochać w 4 dni?! No właśnie tez mnie to zadziwia... Zdolna jesteś, nie ma to tamto. Z rozmyślań wyrwały mnie usta Maksa, które spoczęły na moich. 
- O czym tak intensywnie myślisz? - spojrzał na mnie.
- Ja? O niczym. - uśmiechnęłam się pokrzepiająco. 
- Przecież widzę... - miział mnie po nodze i patrzył mi w oczy. Liczyłam, że moje umiejętności aktorskie są na trochę wyższym poziomie. Chyba się jednak myliłam... Czas na stanowcze posunięcie!
- Naprawdę - pocałowałam go, żeby odwrócić jego uwagę. Ktoś tu się nie chce przyznać do tęsknoty, która zalewa jego serce... Och jakie to romantyczne!!! Pierwszy raz od dawna miałam w dupie głos, który siedział w mojej głowie. Całkowicie poddałam się pocałunkowi. Oderwaliśmy się dopiero, gdy poczuliśmy, ze wylądowaliśmy. Odpięliśmy się, zabraliśmy wszystkie swoje rzeczy i szliśmy trzymając się za ręce w stronę miejsca, gdzie mieliśmy odebrać swoje walizki. Byłam bardzo skupiona na poszukiwaniu swojego bagażu, z kolei Maks przeciwnie. Jego dłoń wyładowała na moim biodrze, a że miałam koszulkę to zaraz nawet pod nią. I zaczął mnie cmokać. Na początek w głowę, skroń, policzek, za uchem, szyja, żuchwa... Spojrzałam na niego. I to był błąd! Bo moje poszukiwania przez to na tym etapie zakończyłam. W dodatku nie z własnej woli. Zaczął mnie całować na środku, ŚRODKU lotniska. Nie no pewnie! Po co poczekać na miejsce, gdzie nie patrzy na nas około tysiąca ludzi?! Nie wspomnę o tym, ze wystarczyłoby chociaż zejść na bok! Tak bardzo ci to przeszkadza, ze nawet zaczęłaś  odwzajemniać. Gdy nam zabrakło powietrza, oderwaliśmy się od siebie. 
- Czy ty trochę za swobodnie się nie czujesz? - zmierzyłam go wzorkiem - Wakacje panie doktorze się skończyły... - właśnie jechały nasze walizki. Zaczęłam się z nią siłować, ale od razu mój "rycerz" mnie wyręczył. Szliśmy w milczeniu. Zachowywałam bezpieczną odległość. W końcu może tu być ktoś znajomy, a tego bym nie chciała. Zaraz zaczęliby gadać, ze pojechała na sympozjum jako singielka, a wróciła z jakimś facetem. Nie zostawiliby na mnie suchej nitki. Ej! To nie jest tak, ze ja się wstydzę Maksa, żeby to było jasne! Tylko... Dobra nieważne. Pogrążasz się... Wyszliśmy przed lotnisko. 
Jestem autem, chodź podrzucę cię. - spojrzał na mnie.

(Blue Cafe - "My road")

- Maks... Nie przedłużajmy tego momentu. Dobrze wiesz i ty i ja, że wróciliśmy do Polski. Ty masz swoje życie, ja mam swoje... I że więcej się nie spotkamy... - ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Maksa zatkało. Widziałam to. Nie wiedział co mi na to odpowiedzieć. Wykorzystałam moment i podeszłam do taksówki. Zaczęłam pakować torbę do bagażnika. Zaraz przy mnie znalazł się Maks i wsadził ją za mnie. Spojrzałam na niego. Może troszkę będę tęsknić za tym głupkiem... Nie! Nie będziesz! Jesteś dużą dziewczynką Ala! Zamknął bagażnik. Już chciałam otworzyć drzwi, kiedy poczułam jak jego silnego dłonie mnie obracają. Spojrzał mi w oczy i pocałował mnie. Przylgnęłam do niego całym ciałem, moje ręce mierzwiły jego włosy. Przyparł mnie delikatnie do taksówki i całował. Chcę, żeby w tym momencie zatrzymał się cały świat. Żeby ta chwila trwała wiecznie. Zapomniałam o wszystkim wokół mnie. O tym, że ostatni raz całuję tego faceta, że to jest nasze ostatnie spotkanie. Zabrakło nam tchu. Spojrzałam w jego oczy. Wiedziałam, że zaraz będzie za późno. To jest ten moment na zdecydowane cięcie. Delikatnie musnęłam jego usta. Rzuciłam krótkie "żegnaj" w jego stronę i szybko wsiadłam do taksówki.
Niech pan jedzie! - krzyknęłam na niewinnego kierowcę, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. I co to już? Koniec?! To niesprawiedliwe! Oparłam głowę o szybę. Nie byłam wstanie ogarnąć tego wszystkiego. Przecież to tylko kilkudniowa znajomość... Dlaczego to tak cholernie boli?! 

***

( Pezet - "Spadam")

Stoję i patrzę w oddalająca się taksówkę... Kolana się pode mną ugięły... Oddech przyspieszył. I co? Że.... Żegnaj? Stary! Weź się w garść! Klepnąłem się w policzek ręką i poszedłem do auta. Wszystko robiłem tak bez uczuć, zaangażowania. Automatycznie... Wsiadłem do auta i wtedy wszystko wróciło. Emocje tłumione przeze mnie, wyszły na wierzch! Zacząłem krzyczeć, bić kierownice. Wpadłem w szał. Kuźwa! Dlaczego?! Stałem  jak ten palant i patrzyłem w odjeżdżający samochód! Położyłem głowę na kierownicy. W tym momencie przemawia przeze mnie bezsilność. Przecież już nic nie mogę zrobić... Chciałbym znowu mieć ja przy sobie, czuć jej ciepło, usta, bliskość... Wsłuchiwałem się w tekst piosenki z płyty. Pezet wie, co rapuje... Moje życie spada w dół... Wszystko łamie się na pół... Maks! Ogarnij się! Było. Minęło. Zamknij się w końcu! Odjechałem. Myśl przewodnia na dzisiejszy wieczór: napić się i zaliczyć panienkę... Jechałem do domu, w głośnikach ciągle ta sama piosenka. Podjechałem pod moje mieszkanie. Wyjąłem swoją walizkę, wszedłem do domu. Rzuciłem ją gdzieś w kąt. Włączyłem muzykę na full. Nalałem sobie whisky. Ściągnąłem koszulkę. Wypiłem duszkiem całą zawartość szklanki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Rozbudził mnie. Stałem w samych bokserkach przed lustrem i podziwiałem swoją muskulaturę. Stary! Jak nie ta, to inna! Jedna taka Szymańska łazi po tej ziemi? Dobrze gada! Polać mu! Uniosłem szklankę do góry i wypiłem kolejną porcję alkoholu. Topisz smutki… Pogięło cię? Ja się relaksuję. RE-LA-KSU-JĘ! Zadzwoniłem do Bartka, żeby się szykował. On jest zawsze chętny na imprezę. Założyłem jeansy opinające mój zajebisty tyłeczek. Każda foczka na niego leci! Młoda, stara, brunetka, blondynka… KAŻDA! Potem koszulę. Laski to lubią. Tona wody kolońskiej – odhaczone, żel na włosach – jest! Zacząłem macać tylną kieszeń spodni. Gumki – są! No to do dzieła! Podjechałem taksówką pod dom kumpla. Zaraz pojawił się Bartek i wsiadł.
- Siema Casanovo! – przywitał się ze mną, zawsze tak do mnie mówi. Chłopak chyba ma jakiś kompleks na moim punkcie. Mówię wam.
- Siema! - przybyliśmy piątkę.
- To co lecimy wyrwać jakaś foczkę??
- I to nie jedną! 
- Stary! - spojrzał na mnie - Tęskniłem! - rzucił się na mnie.
- Ty wzruszyłem się! Ale! - odsunąłem go od siebie - Dzisiaj... Nie mamy geyparty. - zaśmiałem się i wyruszyliśmy w świetnym humorze do naszego ulubionego klubu. Dużo tam było studentek, które jak tylko mnie widziały to od razu mokro na wejście. Weszliśmy i zobaczyliśmy zapełniony parkiet, naszego kumpla za barem. Żyć nie umierać! Podeszliśmy do niego. 
- Oooo kogo moje oczy widzą!! - przywitał się z nami - to co zawsze?
- Ja dzisiaj idę na grubo! Wódkę lej! - nalał mi kieliszek,  a ja go haustem wypiłem i tak jeszcze dwa następne. Nie musieliśmy długo czekać, a jakieś laski już przy nas stały i dawały nam znaki. 
- Widzisz te dwie po prawo? - Bartek dyskretnie spojrzał.
- No widzę. Całkiem niezłe. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Gapią się na nas jakieś 20 minut...
- To co? Do dzieła! Chyba nie muszę Cie uczyć jak się to robi, prawda? - za to dostał cios w brzuch. Podeszliśmy do pań z dwóch stron. Ja wziąłem brunetkę, Bartkowi została blondynka. Generalnie gościu ma pod górkę, bo widzę, że spokojnie mógłbym zgarnąć je obie. No cóż. Dzisiaj szczęśliwy dzień brunetki.
- Proszę sex on the beach dla tej pani. - spojrzałem na nią i się uśmiechnąłem. Zachichotała. Barman postawił przed nią drinka. Zaczęliśmy sobie rozmawiać. Wiecie tania bajera. Przy moim wyglądzie wiele nie trzeba. Zaraz wyciągnąłem ją na parkiet. Na początku udawała, ze jest zdystansowana, a za chwile prawie wisiała na mnie. Ale to dobrze. Muszę zrobić "oględziny" jej ciała. Zacząłem sobie używać, a ona była w siódmym niebie. Zaczęliśmy się całować. Po kilku piosenkach przenieśliśmy się na kanapę i tam kontynuowaliśmy nasza zabawę. Byłem coraz odważniejszy. Ona zresztą też. Coraz bardziej napalona na mnie. Jej ręka wędrowała na moje przyrodzenie. Fajne są takie wyzwolone, nakręcone na ciebie laski. Chociaż nie próbują udawać cnotki przed tobą, a ty nie musisz robić z siebie zakochanego idioty. Pieprzyć uczucia! Spojrzałem na nią. 
- Może pójdziemy do mnie? Mieszkam stąd dwa kroki. 
- Z chęcią. - uśmiechnęła się. Pożegnałem się tylko z Bartkiem, który dalej urabiał tamta dupę. Ta blondyna też konkret. Fajne cycki ma. Życzyć mu powodzenia. Zaśmiałem się sam do siebie i wyszedłem dumny jak paw. Weszliśmy do mnie, a ona prawie od razu się na mnie rzuciła. Znaleźliśmy się w sypialni. Zacząłem pozbywać się jej sukienki. Całowaliśmy się. Schodziłem pocałunkami coraz niżej. Dziewczyna była wniebowzięta. Dużo im nie potrzeba. Standardowa gra wstępna. I zaraz szpachlowanko! Zamieniliśmy się pozycjami. Teraz to ona nade mną górowała. Zaczęła też całować moją szyję, ramiona... Schodziła coraz niżej. Było mi cudownie. Jeszcze wczoraj droczyliśmy się z Ala... Wiem, że ona mnie chciała. Uśmiechnąłem się. Jakie chciała?! Ona mnie pragnęła. Głuptas się przyznać wstydził. W tym samolocie było już tak blisko. Ale się wtedy na nią nakręciłem. Te jej rozgrzane usta, o jej ciele nie wspomnę! Miała taką aksamitna skore w dotyku. Ala, Ala, Ala. Znowu się uśmiechnąłem. 
- Ala?! - jej krzyk wyrwał mnie z rozmyślań. - jaka Ala?! Chyba ci się coś popieprzyło idioto!
- Nie! Nie! - chciałem zawołać ja po imieniu, tylko jak ona się nazywała?! Zeszła na mnie i w pośpiechu zaczęła się ubierać. - Musiałaś się przesłyszeć. - -- Wiesz.... Jak mi jest dobrze, to nieraz gadam takie głupoty. - próbowałem się głupio tłumaczyć. 
- Ale farmazony opowiadasz! Dzisiaj nie poruchasz! Albo idź do swojej Alusi... - usłyszałem tylko trzask. Kuźwa! Odpadłem na łóżko zrezygnowany. Co ty chłopie odwalasz?! 

***



Wpadłam do domu Wypłakałam wszystkie łzy jakie miałam! Teraz będzie już tylko lepiej. Czuję to. Nalałam sobie kulturalnie lampkę wina. Włączyłam radio. Ooo bardzo fajna, energetyczna muzyczka. Ściągnęłam z siebie ciuchy i zrobiłam sobie cieplutką kąpiel z pianką. Wskoczyłam do wanny. Ooo jak cudownie. Żyć, nie umierać! Facet jest jak autobus! Będzie następny! Bardzo ładne, optymistyczne podsumowanie mojej krótkie znajomości z dr Kellerem. Po godzinnym relaksie wyszłam opatulona ręcznikiem z postanowieniem, zrobienia sobie kolacji. Usłyszałam piosenkę James Blunt – „Goodbye my lover”. To zdecydowanie przeważyło szalę. Nawet nie wiem kiedy osunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać. Wróciło. Wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Czułam jego dłonie na mojej skórze. Jego usta, które muskają moje usta, szyję. Nie wiem, ile tak siedziałam pod tą ścianą. Zebrałam się w sobie. Sięgnęłam butelkę wina i rzuciłam się na łóżko dalej rozpaczać. Po co? Dlaczego? Nie wiem. Już od godziny leżę na łóżku. Wokół mnie butelki wina. Coś czuję, że jutro dopadnie mnie kac gigant... Kac morderca nie ma serca. Oo głosik w główce wrócił. Śmiałam się. Byłam w tak żałosnym stanie, ze nawet śmiałam się sama do siebie. Nawet nie miałam już łez, którymi mogłabym płakać. W tle leciała Kelly Clarkson - "Because of you". Przerosło mnie to... Nie mam siły, a tym bardziej ochoty udawać, że jest inaczej... Jak zwykle. Zachowujesz się jak gówniara! Kiedy zaczynasz coś czuć, to od razu pancerz ochronny na grzbiet i w długą... Ty to mówisz?! A kto przez cały wyjazd truł mi dupę, ze "tak nie można", " Ile ty go znasz?", "Szanuj się!". Czekaj, czekaj! Ja nie chciałam, żebyś z nim od razu do łóżka szła tylko! Ale numer mogłaś mu dać. Weź! Daj mi spokój! Nie, nie dam ci spokoju, bo beze mnie całkiem się rozkleisz! Trudno! Był Maks. Nie ma Maksa. Znajdziesz sobie kolejnego. Na pewno! Ale przestań już płakać. Wstań. Zmień muzykę albo ja całkiem wyłącz. Weź prysznic i zjedz coś. Chociaż kac i tak cie nie ominie. Życie toczy się dalej. Bez Maksa Kellera.

14 komentarzy:

  1. Mała wymiatasz!!! I like it <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super jest :) mam nadzieje że nie będziesz kazała nam długo czekać na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no nareszcie !!! super Ci to wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dareczka jak zawsze cudownie! <33
    ~Zuza

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna część, a zwłaszcza moment przy taksówce <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepsze opowiadanie jakie ostatnio czytałam! Gratuluję pomysłu!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakże wyczekana część :) Ale było warto czekać-nic dodać nic ująć :D/jj89

    OdpowiedzUsuń
  8. Pokonuję góry w postaci zepsutego komputera i, niestety, nie mam jak sobie puścić muzyki do tła, ale nawet bez niej to jest epickie. Jak Ty to robisz? D:

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne :D
    Polecam też czytać mojego bloga : http://ala-i-maks-na-zawsze-razem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. wstrętna dziewczyna, narzucająca się żonatym facetom i wyobrażająca sobie nie wiadomo co o sobie. Pamiętaj, że wszystkie kariery przez tzwn . łózko sę krótkotrwałe.

    OdpowiedzUsuń
  11. 1) Pod takim komentarzem wypadałoby się podpisać, bo pisanie z anonima przychodzi dużo łatwiej.
    2) Za pomówienia można załozyć sprawę karną.
    3) Skąd tyle jadu i zazdrości w jednej osobie.

    PS. Doceniam tak ogromną wiedzę na temat karier łóżkowych… Czyżby z autopsji?

    OdpowiedzUsuń
  12. Moja wypowiedź nie podlega pod art. 212 kc, więc nie strasz, dziewczynko.
    Zresztą...rób, co chcesz. Widocznie to signum temporis, że nastolatki grożą, rozwalają związki i nie czują się winne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim art. 212 KK, a nie KC… Woli ścisłości. Poza tym podlega… "Zgodnie z definicją art. 212 § 1 Kodeksu karnego zniesławienie polega na pomawianiu o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć w opinii publicznej […] Zniesławienie musi odnosić się do postępowania (np. głosimy, że pan X prowadzi bardzo niemoralne życie)". Signum temporis jest też to, że kobiety dwa razy starsze ode mnie, szukają zajęcia na blogach, aby pisać niestworzone historię. Znajdź przeciwnika w swoim wieku i odwagę, aby w końcu się podpisać.

      Ps. Po raz kolejny jestem zdumiona wiedzą na temat rozwalania związków, widać, że masz większe doświadczenie ode mnie.

      Usuń